Rehabilitacja, jak trzeba
Po porażce ze Skałką Żabnica szybko na właściwy tor wróciła ekipa z Wisły, która przed własną publicznością pokonała beniaminka ze Słotwiny.
- Chcieliśmy zdobyć w tym meczu punkty, mimo problemów kadrowych, które nas w żaden sposób nie tłumaczą. WSS Wisła jest drużyną fajnie zorganizowaną, dobrze ułożoną piłkarsko i należą jej się słowa pochwały za grę. Jakościowo stać ją, aby być wysoko w tabeli - przyznał trener Sokoła, Przemysław Jurasz.
120 sekund potrzebowali wiślanie, aby swoją przewagę i chęć rehabilitacji po porażce 4:5 ze Skałką Żabnica udokumentować w rezultacie. Daniel Bujok zdecydował się na strzał z dalszej odległości, co było trafioną - dosłownie - decyzją. Sokół, który na ten mecz stawił się bez ważnych ogniw, jak np. Damian Stawicki, nie był w stanie stworzyć sobie klarowniejszych okazji bramkowych. Zgoła inaczej było z ekipą gospodarze. Swoje okazje mieli m.in. Sebastian Juroszek i Jakub Marekwica, jednak to Paweł Leśniewicz był zawodnikiem, który podwyższył stan prowadzenia. Zawodnik WSS wykończył dogranie z bocznego sektora po szybkiej akcji swej drużyny.
Po zmianie stron obraz meczu nie uległ radykalnie zmianie. Beniaminek z Słotwiny zagrał jednak nieco odważniej w ofensywie, szczególnie po straconej bramce w 52. minucie autorstwa Leśniewicza. Sokół ponad 20 minut później zanotował trafienie, gdy Kamil Urbaniec celnie przymierzył z okolic "16". Ostatni akcent strzelecki należał jednak do wiślan. W doliczonym czasie gry hat-tricka skompletował Leśniewicz, któremu dobrze asystował Gabriel Boś.
- Bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, panowaliśmy nad boiskowymi wydarzeniami. Dobra praca przynosi efekty i mam nadzieję, że w kolejnych meczach pójdziemy za ciosem - dodaje Patryk Pindel, trener WSS Wisła.