Delegacja częściowa, dominacja całkowita

Mecz, który okazał się najmniej zaciętym rozegrano w Żywcu. To Jeleśnianka była jednak jego formalnym gospodarzem. Z konieczności, wobec zniszczeń murawy w Jeleśni, konfrontację z Góralem przeniesiono na boisko... Koszarawy. Najwyraźniej takie okoliczności podziałały mobilizująco na żywczan, którzy rundę wiosenną zainicjowali z przytupem. 22. minuta to moment zdobycia prowadzenia przez beniaminka A-klasy po trafieniu Filipa Jarco. Rezultat podwyższył w 36. minucie Paweł Skalla. Kontynuacja strzelania to 54. minuta i akcja okraszona efektownym golem kapitana Roberta Marszałka. I wreszcie w 77. minucie po wejściu na plac gry znać o sobie dał grający trener żywieckiej drużyny Kamil Kozieł.

Dla Górala to o tyle ważne zwycięstwo, iż pozwoliło złapać przysłowiowy oddech i dołączyć z 18 punktami na koncie do środka stawki. – Jestem mega zadowolony ze swojej drużyny. Każdy z zawodników dostosował się do założeń taktycznych, walczył i dawał z siebie „maksa” na boisku. Efekt przynosiło to, co trenowaliśmy też w tygodniu bezpośrednio przed inauguracją. Uważam, że byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną, której bardzo zależało, żeby rozpocząć dobrze rundę – komentuje Kozieł.

A byli w odwrocie...

Nie lada wyczynu dokonali w swoim premierowym meczu futboliści Beskidu Gilowice-Rychwałd. Podejmowali Sokoła Słotwina, nieco wyżej notowanego w tabeli przed spotkaniem, i... na krótko przed zejściem do szatni przegrywali 0:2. Gospodarze zdołali się jednak podnieść. Ba – między 40. a 50. minutą zaaplikowali rywalowi 3 gole, by losy potyczki odwrócić. Z dubletem personalnym batalię zakończył Bartłomiej Iciek. – W mojej opinii nie jest ten wynik niespodzianką. Drużyna z Gilowic zrobiła na mnie jesienią najlepsze wrażenie. Mocno kibicuję też Przemkowi Juraszowi, ale tym razem czegoś jego podopiecznym zabrakło, choć byli na dobrej drodze, aby wyjechać z punktami z trudnego terenu – analizuje szkoleniowiec Górala.

Wszyscy będą walczyć

0 zwycięstw, 0 remisów i 13 porażek – taki wstydliwy bilans zanotowała w rundzie jesiennej Magórka Czernichów. Trener Piotr Oślak mówił jednak w okresie zimowym, że nikt w szeregach outsidera nie zamierza tak łatwo godzić się z rolą spadkowicza. Słowa nie zostały rzucone na wiatr. Inauguracja wiosny przyniosła ogromną satysfakcję w Czernichowie – gospodarze po bramkach Yegora BilikaMarka Kąkola ograli 2:1 ekipę z Lipowej, do której w tabeli zbliżyli się na 9 „oczek”. – To rozstrzygnięcie, będące największym zaskoczeniem w całej kolejce, może moim zdaniem pchnąć Magórkę do dalszych sukcesów. Pierwsze punkty niewątpliwie będą pozytywnym bodźcem dla tego zespołu – uważa nasz rozmówca.

Wymagające boje stoczyć musieli a-klasowi faworyci – Magura Bystra zremisowała 2:2 z Muńcołem Ujsoły, a z punktu wicelider o tyle cieszyć się może, iż 2-krotnie to goście zdobywali przewagę. – Zmierzyły się dobrze poukładane drużyny. Tabela wskazywała na Magurę, ale nie doszukiwałbym się w tym przypadku większego zaskoczenia – twierdzi Kozieł.

Komplet do swojego dorobku dopisał Metal Węgierska Górka. Trafienie przesądzające o wygranej lidera to dzieło – a jakże – kapitana Damiana Tomiczka z 63. minuty. Wynik „stykowy” może świadczyć jednak o tym, że Maksymilian pod wodzą Ryszarda Kłuska wciąż będzie dla konkurentów rywalem niebezpiecznym, zaś jeden z faworytów do awansu ponad ligę bynajmniej nie wyrasta. Emocji ciąg dalszy? To pewne.

Wyniki 14. kolejki:
Metal Węgierska Górka – Maksymilian Cisiec 2:1 (1:0)
Jeleśnianka Jeleśnia – Góral Żywiec 0:4 (0:2)
GKS II Radziechowy-Wieprz – Grapa Trzebinia 3:2 (1:1)
Magórka Czernichów – Skrzyczne Lipowa 2:1 (2:0)
LKS Leśna – Orzeł II Łękawica 1:2 (1:2)
Beskid Gilowice-Rychwałd – Sokół Słotwina 4:2 (1:2)
Magura Bystra – Muńcuł Ujsoły 2:2 (1:1)

TABELA/TERMINARZ