
Remontady (tym razem) nie było, choć...
Poprzedni mecz z rundy jesiennej między GKS-em Radziechowy-Wieprz a Wisłą Strumień utkwił w głowach kibiców, ze względu na to, iż strumienianie odwrócili wówczas losy spotkania z 1:4 na 5:4. Tym razem jednak remontady nie było i GKS odniósł zwycięstwo, choć i to spotkanie miało interesujący przebieg.
- Dla oka kibica był to bardzo elegancki mecz. Niestety, wracamy z terenu GKS-u z niedosytem. Jak zdobywa się trzy bramki, to wypada mecz chociaż zremisować - zaznacza trener Wisły, Krzysztof Dybczyński. - Dużo sytuacji, dużo dobrej gry - to było ciekawe widowisko - potwierdza Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec GKS-u.
Od początku było widać, że obie ekipy będą ofensywnie usposobione w tym spotkaniu. W 8. minucie przed szansą stanął zawodnik Wisły, Jakub Puzoń, który nieskutecznie dobijał uderzenie Marcina Urbańczyka. Następnie z bliskiej odległości pomylił się Dawid Gizler. Skuteczność była jednak atutem w pierwszej połowie GKS-u. W 25. minucie Mateusz Janik zamienił na gola dogranie z rzutu rożnego Marcina Byrtka. Zespół z Radziechów poszedł za ciosem i w 31. minucie prowadził dwiema bramkami. Kacper Marian wykorzystał błąd przy rozegraniu Wisły. Tuż przed zejściem do szatni GKS miał okazję na 3:0, jednak golkiper Wisły obronił świetnie strzał Mateusza Janika.
Na drugą połowę strumienianie wyszli z wiarą w odmienienie losów spotkania. W 46. minucie bramkę kontaktową ładnym uderzeniem zdobył Łukasz Mozler. Reakcja GKS-u była jednak bardzo szybka. W 51. minucie Patryk Kłyszyński wygrał pojedynek "oko w oko" z bramkarzem Wisły po dograniu Kacpra Mazura. Mimo to zespół ze Strumienia ambitnie dążył do odmiany losów spotkania. W 76. minucie Bartosz Wojtków sfinalizował kombinacyjną akcję swej drużyny, a chwilę później Mozler "zdjął pajęczynę" efektownym uderzeniem z 30. metrów i zrobiło się 3:3. Ostatni "głos" należał jednak do gospodarzy, którzy 60 sekund po straconej bramce, strzelili gola na wagę wygranej. Byrtek zrobił pożytek z dogrania od Ksawerego Szewczyka.