Do Żywca zawita w sobotę (początek spotkania o godzinie 11:00) ekipa katowickiego GKS-u. To tegoroczny beniaminek, który jak na razie spisuje się na miarę przedsezonowych oczekiwań. Z jednej strony katowiczanki są w stanie w wielu meczach demonstrować swą solidność i potencjał, z drugiej najwyraźniej nie do końca w pełni w ekstraligowej stawce zaaklimatyzowały się.

O pierwszym świadczyć może bardzo dobra defensywa i zaledwie 13 straconych goli, w której to statystyce lepsze są tylko zawodniczki Górnika Łęczna i UKS SMS Łódź. Potwierdzeniem czegoś przeciwnego jest niejako wahająca się forma zespołu, który dla przykładu we wrześniu przegrał u siebie nieoczekiwanie 0:1 z Olimpią Szczecin, by tydzień później ograć przywołane łodzianki w takim samym stosunku na ich terenie. Jednocześnie zaznaczyć należy, że na koncie GKS-u nie ma dotychczas innych spektakularnych sukcesów, a niedawna porażka 1:4 z Czarnymi Sosnowiec świadczy o tym, że beniaminkowi do ligowej „szpicy” jednak daleko.

Dla żywczanek jutrzejsze starcie będzie okazją, aby na ekipie z Katowic wziąć rewanż za inauguracyjną przegraną 0:2. Jest jednak coś ważniejszego niż chęć odwetu, a mianowicie zanotowanie tak wyczekiwanego przełamania fatalnej serii. Dorobek Mitechu z ostatnich tygodni to aż 7 kolejnych porażek – tak z zespołami ligowej czołówki, jak i tymi „na papierze” w zasięgu. Najbliższego przeciwnika nie sposób jednoznacznie „zaszufladkować”.

Premierowy w sezonie mecz w Katowicach gospodynie wygrały w pełni zasłużenie, ale absolutnie też poza zasięgiem żywieckiej drużyny nie były. Na „obcych” boiskach, przy bilansie zwycięstw, remisów i porażek odpowiednio 1-1-2, wcale nie zachwycają. A zatem debiutanckie punkty Mitechu pod wodzą trenerską Eweliny Prokop? Tuż przed kolejną reprezentacyjną przerwą w rozgrywkach byłaby to świetna wiadomość, dająca zarazem realną szansę wydostania się ze strefy spadkowej przed zimową pauzą w rywalizacji.