
Rozgrywki w zawieszeniu. "Trzeba zastanowić się nad kolejnym krokiem"
W środę odbyła się konferencja prasowa z udziałem Adama Niedzielskiego. W jej ramach minister zdrowia poinformował o przedłużeniu do 18 kwietnia dotychczasowych obostrzeń, które odbiją się na rozgrywkach niższych lig.
Przedłużenie restrykcji oznacza, że sport amatorski w dalszym ciągu jest zakazany. Zamknięte pozostają baseny, siłownie, kluby fitness oraz infrastruktura sportowa. Uprawiać sport mogą jedynie zawodowcy, za których uchodzą zawodnicy pobierający stypendia. Na tej zasadzie możemy śledzić np. rozgrywki IV ligi śląskiej gr. 2. Co zatem będzie z niższymi ligami? – Spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw. Należy się teraz zastanowić nad kolejnym krokiem. Na ten moment nie ma żadnej decyzji, co do przyszłości rozgrywek niższych lig, dlatego jest mi ciężko cokolwiek wyrokować. Przed nami posiedzenie konwentów prezesów podokręgów, po którym będziemy mądrzejsi. Jedno jest pewne, chcielibyśmy grać – mówi w rozmowie z naszym portalem wiceprezes ŚlZPN, Jarosław Bryś.
Obecne obostrzenia zostały przedłużone do 18 kwietnia br. Czy zatem rozgrywki od IV ligi w dół mogą ruszyć od razu po tym terminie? Jeśli oczywiście będą ku temu odpowiednie warunki prawne. – To będzie decyzja klubów. My będziemy chcieli iść im na rękę, ale zdajemy sobie sprawę, że trudno będzie drużynom wejść od razu do gry po przerwie – komentuje Bryś.
Wspomniana już IV liga śląska, grupa 2 może się odbywać, gdyż wszystkie kluby zobowiązały się do wypłacania zawodnikom stypendiów, co w świetle prawa czyni ich zawodowcami. W innych Wojewódzkich Związkach Piłki Nożnej na taki wariant "poszły" kluby z niższych lig. – My nie mamy ani prawa związkowego, ani moralnego, aby nakłaniać kluby do takich decyzji. Rozmawialiśmy na ten temat z prawnikami i jeśli przykładowo wszystkie kluby z Ligi Okręgowej Bielsko-Tyskiej, grupy mistrzowskiej wypłacałyby stypendia swoim piłkarzom, to wówczas nie byłoby przeciwwskazań, aby grać. Tak ma to miejsce w IV lidze – ocenia nasz rozmówca.
W dobie zagrożenia ciągłości rozgrywek, jak bumerang wraca temat oceny podziału lig okręgowych. Kluby często podkreślają, że w przypadku odwołania powstałby spory galimatias w kwestii awansów i spadków. – Ja uważam, że była to bardzo dobra, proklubowa decyzja. W każdej chwili mieliśmy na uwadze, podejmując ją, że może się powtórzyć sytuacja sprzed roku. Cały czas z tyłu głowy było takie ryzyko, ale to nie jest zależne od nas – przekonuje Bryś.