- Zaczęliśmy spotkanie bardzo dobrze. Napsuliśmy krwi na początku naszemu rywalowi, który szczególnie po drugiej bramce przejął boiskową inicjatywę. Nie udało nam się sprawić niespodzianki i wygrała drużyna lepsza - przyznał po spotkaniu trener Sokoła, Daniel Bąk. 

 

Początkowy fragment pierwszej połowy upłynął w dość wyrównanym tempie. Mało tego, to Sokół przy odrobinie więcej szczęścia i wyrachowania mógł objąć prowadzenie. Dmytro Imanhulov trafił jednak w słupek. Więcej zimnej krwi mieli gospodarze, którzy w 22. minucie otworzyli rezultat. Zawodnik Iskry trafił w poprzeczkę, lecz piłka pechowo odbiła się od golkipera Sokoła i wpadła do bramki. 

 

O ile drużyna z Zabrzega miała nadzieje na odwrócenie losów meczu, wszak strata była niewielka, tak szybko stracona druga bramka po zmianie stron wyraźnie "podcięła skrzydła" beniaminkowi. W 48. minucie zawodnik Iskry głową ulokował piłkę w siatce po dograniu z bocznego fragmentu boiska. Napędzeni gospodarze pokusili się o jeszcze dwa trafienia. W 65. minucie zamienili oni na gola rzut karny podyktowany za faul Adama Gąsiorka, a w 85. minucie Iskra przeprowadziła ładną akcję zakończoną trafieniem.