- Obiektywnie trzeba zaznaczyć, Beskid był drużyną lepszą i nie zasłużyliśmy na zwycięstwo. Niemniej, było to dość ciekawe spotkanie i przy odrobinie więcej szczęścia z naszej strony mogło być więcej dramaturgii - zauważa Dariusz Rucki, trener Górala Istebna. 

 

Od początku spotkania inicjatywę próbowali narzucić skoczowianie. Dwie dobre próby odnotował Krzysztof Surawski, jednak żadna z nich nie została zamieniona na bramkę. Beskid swego dopiął w minucie 20. Wówczas to Wojciech Padło zagrał prostopadłą piłkę do Eryka Piekara, a ten zachował zimną krew w sytuacji jeden na jeden. Chwil kilka później znów Piekar stanął przed szansą, lecz tym razem górą był Andrzej Nowakowski. W końcówce pierwszej połowy Góral doprowadził do wyrównania. Faulowany w polu karnym Beskidu był Andrzej Kąkol, a z 11. metrów nie pomylił się Dariusz Juroszek. 

 

Drużyna ze Skoczowa nie dała pójść za ciosem swojemu rywalowi. W 50. minucie na ponowne prowadzenie Beskid wyprowadził Krzysztof Surawski, który spuentował dogranie Jakuba Małkowskiego z rzutu rożnego. Drużyna z Istebnej o emocje mogła pokusić się w 78. minucie, jednak moment dekoncentracji Konrada Krucka nie spowodował konsekwencji w postaci straty bramki. Skoczowianie mecz zamknęli w końcówce. W 80. minucie Surawski celnie przymierzył z "wapna", a w 90. minucie wynik spotkania ustalił Mieczysław Sikora, który sprytnym lobem pokonał Nowakowskiego podczas pojedynku sam na sam.