- Mam mieszane odczucia po tym sparingu. BKS nas zdominował w pierwszej połowie. Niepotrzebnie oddaliśmy rywalowi inicjatywę, co też wykorzystał z zimną krwią. W drugiej części wyglądaliśmy już znacznie lepiej. Przede wszystkim mentalnie - zauważa Patryk Pindel, trener WSS. 

 

Bialska Stal do sparingu z WSS-em, a więc rywalem usytuowanym o ligę niżej, podeszła w pełni zmobilizowana i sfokusowana na ofensywie. To popłaciło. Już w 8. minucie wynik spotkania otworzył Kacper Marian, który znalazł się w sytuacji sam na sam i wykorzystał ją z zimną krwią. To trafienie tylko napędziło zawodników Stali. W 15. minucie było już 2:0. Paweł Kozioł zamienił na gola rzut karny, który został wywalczony przez Mariana. 10. minut później trafienie święcił Bartłomiej Lorenc, po ładnym włączeniu się w ofensywną akcję, zakończonym celnym uderzeniem w długi róg. Minuta 35 - to wówczas BKS objął prowadzenie 4:0 po golu Kamila Hutyry. Chwilę później wiślanie pokusili się o trafienie po golu z "wapna" autorstwa Pawła Leśniewicza, który był następstwem faulu Jana Syca. 

 

Druga część toczyła się już w bardziej wyrównanym tempie. Ekipa WSS stała się przeciwnikiem wymagającym dla BKS-u. W pierwszej części spotkania drużyna Patryka Pindla zaprezentowała się dość zachowawczo. Mimo to bialska Stal zdołała i w tej części znaleźć sposób na zdobycie bramki. W 65. minucie Daniel Waliczek przytomnie odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu i ustalił wynik spotkania. Drużyna z Wisły jednak również miała swoje okazje. Dość wspomnieć, że Gabriel BośKamil Janik trafiali w obramowanie "świątyni" BKS-u. 

 

- Dobrze wyglądaliśmy w ofensywie, co mnie cieszy. Mamy jednak nad czym pracować, szczególnie przy akcjach w bocznych strefach. Zawsze dobrze jest jednak wygrać pierwszy sparing i to dość wysoko - zauważa trener BKS-u, Krzysztof Dybczyński, który pierwszy raz prowadził dziś zespół.