Lepszego pod względem jakości piłkarskiej widowiska kibice w Landeku byli świadkami w premierowej części. W niej też obie drużyny trafiały do siatki. Już w 7. minucie uczynili to jasieniczanie. Do „centry” z rzutu rożnego doszedł na „długim” słupku Kamil Sekuła, który przy bierności obrońców Spójni i wydatnej pomocy golkipera Tomasza Kupczaka futbolówkę ulokował za linią bramkową. Gospodarze dążyli do tego, aby możliwie szybko wynik wyrównać. I choć długo swego dopiąć nie potrafili, to tuż przed zejściem ekip na pauzę bramka dla Spójni w istocie padła. Kolejny stały fragment gry, dla odmiany rzut wolny, po dośrodkowaniu Marcina Habdasa na gola zamienił głową Bartosz Rutkowski.

Kiedy zespoły na murawę powróciły oczekiwać można było dalszej wymiany ciosów. Okazji strzeleckich zbyt wiele jednak nie było. Podopieczni Jarosława Zadylaka ostemplowali spojenie słupka z poprzeczką, miejscowych w nastrój radosny wprawić mógł szarżujący Rutkowski. – Więcej było jednak przepychanki na boisku. Spotkanie miało przebieg typowo na remis – mówi trener landeczan Krystian Odrobiński.

Z racji jednak konieczności wskazania triumfatora na tym etapie Pucharu Polski rezultat 1:1 nie mógł zwieńczyć środowej batalii derbowej. W konkursie „11” lepiej wypadli futboliści Spójni. Patryk Marczyński po ich stronie wcelował wprawdzie w poprzeczkę, ale w jasienickim zespole źle nastawione celowniki mieli pudłujący nad bramką i również w aluminium Patryk Tyrna oraz Łukasz Radomski. Tak to Spójnia zameldowała się w półfinale naprzeciwko III-ligowego Rekordu.