
Rozstrzelany lider
Po męczarniach z minionej niedzieli GLKS Wilkowice zademonstrował na własnym terenie ofensywne walory.
Stało się to błyskawicznie po rozpoczęciu gry, co też z oczywistych względów miało kluczowe znaczenie dla ról dla zwycięzcy i zespołu pokonanego. Już po kilkunastu sekundach GLKS prowadził. Daniel Kasprzycki „uruchomił” na skrzydle Macieja Marca, który uciekł rywalom, dograł wzdłuż bramki, gdzie dobrze ustawiony Jakub Caputa dopełnił formalności. W 6. minucie wilkowiczanie podwyższyli wynik na swoją korzyść, po koronkowym rozegraniu w sytuacji „oko w oko” z golkiperem JUW-e wybornie spisał się Łukasz Szędzielarz. A tuż po upływie kwadransa Kasprzycki nie zmarnował odegrania Marca, z 12. metra kierując piłkę do „świątyni”.
Innych ciekawych zdarzeń w premierowej odsłonie, nawet przy tak znaczącej różnicy, nie zabrakło. W 25. minucie goście za sprawą rzutu wolnego rozmiary strat zmniejszyli, a nadzieje na dalszy pościg odżyły w ich szeregach, gdy w 34. minucie bramkarz JUW-e odbił strzał Kasprzyckiego „z wapna”. Podopieczni Krzysztofa Bąka zareagowali wówczas, jak na lidera przystało i w 38. minucie konkurenta raz jeszcze zaskoczyli. Zasługa to tyleż strzelającego do celu Marca, co i notującego przechwyt i asystującego, a też rehabilitującego się za zmarnowany rzut karny Kasprzyckiego.
Rewanżowa część potyczki niewiele w obrazie rywalizacji zmieniła. Richard Zajac „za kołnierz” sięgać musiał po kolejnym maksymalnie spożytkowanym rzucie wolnym przyjezdnych, ale wysiłek ten zdał się na nic nic, bo GLKS przypieczętował wygraną w stylu efektownym. Mowa tu o trafieniu Kacpra Śleziaka, który zanim posłał futbolówkę do siatki wymanewrował niczym slalomowe tyczki kilku zawodników drużyny przeciwnej, zapewniając w Wilkowicach iście świąteczne nastroje.