30 listopada podczas gali Fight Night 7 w Częstochowie, Dawid Kwiatkowski sięgnął po pas młodzieżowego mistrza świata federacji WBF. Po Łukaszu Wawrzyczku to drugi pięściarz z zawodowej grupy bokserskiej Unia Boxing Oświęcim, który może pochwalić się międzynarodowymi sukcesami. Z założycielem grupy, Ryszardem Skórką rozmawiał Piotr Podsiadły.

unia_boxing2

SportoweBeskidy.pl: Za nami kolejna gala, podczas której w ringu zobaczyliśmy zawodników Unii Oświęcim. Jak pan ocenia występy Przemka Wątroby i Dawida Kwiatkowskiego?

Ryszard Skórka: Przemek wrócił po rocznej przerwie i było widać, że ciągnie za sobą kontuzjowaną nogę. Minie jeszcze sporo czasu, zanim dojdzie do sprawności sprzed urazu. Najważniejsze jednak, że wrócił na ring i wygrał walkę. Dawid? Na pewno nie zaboksował na swoim poziomie. Stać go na więcej. Nie wiem co się stało. Może zjadła go trema? Przygotowany był bardzo dobrze. Głowy chciał urywać sparingpartnerom. Od czwartej rundy próbował powalić rywala swoim sierpem. Nie wyszło mu to, przez co zaczął w kolejnych rundach tracić punkty. Jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa, ale to nie ten poziom, którym może prezentować.

SportoweBeskidy.pl: Po walce Dawida jego rywal od razu udał się do szatni. Uważa pan, że miał słuszne pretensje do sędziów?

RS.: Z Laszlo Fazekasem i jego menadżerem zazwyczaj są kłopoty, kiedy przyjeżdżają do Polski. Już na wstępie okazało się, że pięściarz nie zmieścił się w limicie wagowym, Miał nadwagę i nie chciał jej zbijać. To nie był dobry występ Kwiatkowskiego. Ocenę zostawiam sędziom, ale myślę, że mimo wszystko wygrał zasłużenie. Fazekas walczył chaotycznie. Zadał sporo ciosów, ale większość z nich lądowała na gardzie. Uważam, że werdykt jest sprawiedliwy. A to, że zszedł z ringu świadczy tylko o jego charakterze.

skorka01

SportoweBeskidy.pl: Po głównej walce wieczoru do ringu wyszedł jeszcze Jacek Chruślicki.

R.S.: Tak. Był on zawodnikiem oczekującym. Miał okazje, aby wejść do ringu wcześniej, ponieważ walki Tomosza Dobosza, Marcina Najmana i Marcina Siwego zakończyły się przed czasem, a jego pojedynek zakontraktowany był tylko na cztery rundy. Nie zgodziła się jednak na to telewizja, dlatego Jacek walczył jako ostatni. Miał wymagającego rywala, ale podobnie jak pozostali zawodnicy Unii Boxing Oświęcim, wygrał.

SportoweBeskidy.pl: Na gali w Oświęcimiu nie było Łukasza Gworka. Jaki ma pan pomysł na jego kolejne walki?

R.S.: Jest pewien czas, który bokser musi przepracować przed każdym pojedynkiem. Łukasz przedłużył sobie trochę wakacje i nie byłby przygotowany w stu procentach do tej walki. Podjęliśmy decyzję, że nie będziemy ryzykować. Do ringu wróci w lutym. Podobnie zresztą jak pozostali zawodnicy Unii Boxing Oświęcim.

skorka02

SportoweBeskidy.pl: W listopadzie Łukasz Wawrzyczek przegrał bardzo ważny pojedynek z Maćkiem Sulęckim. Czy tamten pojedynek mógł się potoczyć inaczej?

R.S.: Łukasz miał spore szanse na wygraną. Podszedł do tego pojedynku z ogromną ambicją. Ciężko trenował, zbyt ciężko. Chciał, żeby maratony pozytywnie wpłynęły na jego kondycję, a wyszło zupełnie odwrotnie. Dla organizmu to ogromny wysiłek. Pięściarz potrzebuje innego treningu. Od trzeciej rundy nie miał siły w nogach. Przedobrzył, brakowało mu świeżości i rywal to wykorzystał.

SportoweBeskidy.pl: Kilka dni po porażce z Sulęckim, Wawrzyczek otworzył w Oświęcimiu własne Centrum Sportów Walki i Fitness, gdzie trenują także inni zawodnicy Unii.

R.S.: Takie miejsce w Oświęcimiu było potrzebne. Są tam bardzo dobre warunki do trenowania, wszystko w jednym miejscu. Jest na stałe zamontowany ring, worki także wiszą na stałe i nie trzeba  za każdym razem ich zakładać. Cieszę się, że to miejsce powstało i zawodnicy mogą w profesjonalnych warunkach trenować.