Nie ma co ukrywać, takie sparingi również są potrzebne w okresie przygotowawczym. Ekipa z Żyliny potwierdziła swoją wyższość nie tylko "na papierze", ale i na boisku. Nie ma również co ukrywać, sztab szkoleniowy Dariusza Marca dostał odpowiedź na to, ile jeszcze jest do zrobienia przed startem rundy wiosennej w I lidze. A czasu nie zostało wiele... 

 

Najbardziej udanym fragmentem spotkania dla bielszczan był jego początek. Bardzo aktywny w ofensywie Podbeskidzia był Samuel Nnoshiri, jednak nie przyniosło to zamierzonego rezultatu. Z czasem na wyższy "bieg" wrzucili Słowacy, co już zostało odzwierciedlone w wyniku. W 24. minucie Patryk Procek skutecznie obronił uderzenie gospodarzy, lecz wobec dobitki był już bezradny. 120 sekund później MSK Żylina prowadziła już dwiema bramkami, gdy Timotej Jambor wykorzystał kardynalny błąd defensywy Górali. Tuż przed przerwą ekipa ze Słowacji dołożyła kolejne trafienie. Niepilnowany Jan Minarik głową skierował piłkę do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. 

 

Druga część spotkania rozpoczęła się źle dla Podbeskidzia. Arbiter wskazał na "11", za zagranie ręką przez jednego z Górali, która została zamieniona na bramkę. Bielszczanie, mimo kilku "zrywów", nie byli w stanie pokusić się o trafienie kontaktowe. Wynik spotkania w 87. minucie ustalił w podbramkowym zamieszaniu Dominik Javorcek.