Szkoleniowiec "Górali" nie mógł skorzystać w tym spotkaniu z Bartosza Jarocha i Dmytro Bashlaia, którzy pauzowali za nadmiar żółtych kartek. Absencja tego drugiego szczególnie pokazała, jak Ukrainiec ważny dla defensywy Podbeskidzia, która w pierwszym kwadransie ze swych obowiązków wywiązywała się co najwyżej przeciętnie. W 13. minucie Stal objęła prowadzenie, gdy Mateusz Żyro na gola zamienił korner. Minęło niespełna 120 sekund i gospodarze prowadzili już dwiema bramkami. Mateusz Mak miał sporo miejsca w polu karnym Podbeskidzia, co też wykorzystał z zimną krwią – mocno, a co najważniejsze, precyzyjnie uderzając w światło bramki strzeżonej przez Martina Polacka. 

Bielszczanie rzucili się do odrabiania strat. W 16. minucie fenomenalną interwencją przy próbie Adriana Rakowskiego popisał się golkiper Stali. Przewaga w ofensywie Podbeskidzia przyniosła efekt tuż przed przerwą. W pole karne dośrodkowywał ... stoper "Górali", Aleksander Komor, lecz niefortunnie ręką zagrał Josip Šoljić i arbiter podyktował "11". Do "wapna" podszedł Łukasz Sierpina, który nie pomylił się, zdobywając gola kontaktowego. 

Po zmianie stron byliśmy świadkami wyrównanego widowiska, lecz gościom sytuacja skomplikowała się w 78. minucie. Wówczas czerwoną kartkę ujrzał Filip Modelski. Trener Krzysztof Brede postanowił postawić wszystko na jedną kartę, wprowadzając w końcówce Ivana Martina. Wejście napastnika nie odmieniło jednak losów tego spotkania i "Górale" z niczym wracają do Bielska-Białej.