Pierwsza połowa nie wyłoniła zespołu lepszego. Swoje okazje mieli goleszowianie, ale i goście nie próżnowali, co rusz kierując piłkę w pobliże bramki LKS-u z rzutów rożnych. Najważniejsze zdarzenie to nie snajperskie zyski, a czerwona kartka, którą wobec nadmiaru żółtych otrzymał w 38. minucie Sebastian Nowak. Przyszło tym samym ekipie z Zebrzydowic walczyć o punkty w liczebnym osłabieniu. To jednak dopiero początek...

W 50. minucie kibice w Goleszowie doczekali się gola. Dawid Janoszek dośrodkował, piłkę przyjął rezerwowy Marcin Bajger, by ładnym wolejem pokonać Radosława Kalisza. Problemy gości stały się wówczas jakby nie spojrzeć poważne. Dużym zaskoczeniem było to, że w 63. minucie doprowadzili więc do remisu. Po rzucie wolnym Piotra Pastuszaka o trafienie pokusił się Krystian Kaczmarczyk. I jeśli realnie myśleli o zwycięstwie, to w 67. minucie mogli czuć się zakłopotani, gdy akcję ratunkową „cegłą” przypłacił Dariusz Potrząsaj. – Przyznam zupełnie szczerze, że nie miałem dobrych myśli. Dyskomfort z racji obecności na boisku raptem 9 zawodników był duży, ale zespół sprężył się i grał z maksymalnym zaangażowaniem, w przeciwieństwie do tego, co obserwowaliśmy w pierwszej części – opisuje Grzegorz Łukasik, szkoleniowiec zebrzydowiczan, którzy za moment musieli drżeć o wynik, gdy do wybornych okazji dochodzili Michał JopekMateusz Wigezzi. Miejscowi swoje szanse zaprzepaścili, za co zapłacili srogą cenę. W 80. minucie sędzia wskazał na „wapno” po upadku Grzegorza Kopca w polu karnym, a wymarzonej sposobności na wysforowanie swojej drużyny na prowadzenie nie zmarnował Pastuszak.

Końcowe minuty to – jak można było się już spodziewać – solidny napór podopiecznych Marka Bakuna. Rywalowi krzywdy wyjątkowo tego dnia najwyraźniej czynić nie chcieli, ponosząc bezdyskusyjnie wstydliwą domową porażkę. – Nie przeżyłem nigdy wcześniej takiego meczu. Zespół, który nie był słabszy objął prowadzenie, grał w przewadze liczebnej, stwarzał sobie super sytuacje i zszedł z boiska pokonany. Nie mogę pojąć tego, w jakim stylu przegraliśmy, mając przeciwnika na kolanach – mówi niepocieszony szkoleniowiec LKS-u Goleszów.