Należało się spodziewać tego, że przewaga w niniejszej konfrontacji będzie po stronie faworyzowanych i wyżej notowanych rywalek podopiecznych trenera Mateusza Żebrowskiego. I owszem – tak było na przestrzeni niemal pełnych 90. minut gry. Jeśli jednak gospodynie liczyły na to, że skupione na defensywie bielszczanki mimo wszystko szybko „napoczną”, to w owym aspekcie scenariusz nie był już tak przewidywalny.

Fakt, że aż do 74. minuty „rekordzistki” dzielnie się trzymały jest w dużej mierze zasługą bramkarki Klaudii Ciupy, która bez dwóch zdań miała swój przysłowiowy „dzień konia”. Już na wstępie parowała uderzenie Alicji Materek, podobnie było przy strzałach aktywnej wśród sosnowiczanek Martyny Wiankowskiej. Miejscowe stemplowały też poprzeczkę i słupek, tu zatem los ewidentnie sprzyjał ekipie z Cygańskiego Lasu. Po pauzie co rusz Ciupę niepokoiła Kinga Kozak, ale efekt był bliźniaczy, jak przed zmianą stron.
 



I dopiero na niemal kwadrans przed upływem czasu regulaminowego bielska obrona skapitulowała. Do zagrania z bocznego sektora dopadła Kornelia Grosicka, która zachowała się największą przytomnością w podbramkowym „kotle”. Trafienie wcale nie musiało ustalić rezultatu, bo w końcówce miały miejsce zdarzenia istotne – i to pod obiema bramkami. Julia Gutowska, mierząca ostatecznie w boczną siatkę, mogła dać Rekordowi sensacyjne wyrównanie, zaś Lilyana Kostova uderzająca w poprzeczkę podwyższenie skądinąd zasłużonego zwycięstwa.

– Cieszy progres w naszej grze defensywnej. Coraz częściej przekłada się to na zdobycze punktowe – zauważa szkoleniowiec „biało-zielonych”, choć widma powrotu na I-ligowy szczebel najpewniej nie uda się zawodniczkom beniaminka oddalić.