Sebastian Bysko: Po odejściu kapitana wszystko błyskawicznie się posypało
Magury Bystra nie tylko nie będzie w gronie uczestników rozgrywek „okręgówki” w sezonie 2024/2025, bo i nawet na niższych szczeblach drużyna seniorów nie zagra. O iście szokujących zdarzeniach z ostatnich dni w klubie z Żywiecczyzny opowiada nam w STREFIE WYWIADU prezes Sebastian Bysko.
SportoweBeskidy.pl: Kiedy ta informacja do nas nieoficjalnie dotarła, za bardzo jej nie dowierzaliśmy. Pytamy więc u źródła – Magura Bystra rzeczywiście nie wystartuje w lidze okręgowej?
Sebastian Bysko: Niestety, takie są smutne fakty – nie zagramy w lidze okręgowej, chociaż zrobiliśmy co w naszej mocy, aby takiego scenariusza uniknąć. Mało tego – nie zapowiadało się zupełnie na to, że będziemy zmuszeni podjąć tak trudną decyzję. Aż do minionego czwartku i piątku...
SportoweBeskidy.pl: Co się zatem takiego wydarzyło?
S.B.: Na meczu sparingowym ze Świtem Cięcina nie pojawiło się bodajże 6 zawodników z uwagi na różne swoje sprawy. Jednym z nich był nasz kapitan Maciek Figura, a więc człowiek, który odgrywał w klubie olbrzymią rolę i można powiedzieć, że miał kolosalny wpływ na zbudowanie sukcesu Magury Bystra, jakim był awans do „okręgówki”. W czwartkowy wieczór otrzymałem od niego informację, że grał już dłużej u nas nie będzie. Porozmawialiśmy dopiero następnego dnia. Stwierdził, że nie ma czasu ze względów zawodowych i rodzinnych, aby grać w wyższej lidze. Uznał, że lepszym dla niego rozwiązaniem będzie pozostanie w A-klasie, a skoro w Maksymilianie Ciścu zaproponowano mu warunki finansowe tak bajeczne, jak na ten poziom rozgrywkowy, to zdecydował, że tam się przeniesie. Każdy ma oczywiście prawo iść swoją drogą, ale mam ogromny żal o to, że zostaliśmy o tym powiadomieni dopiero na 3 dni przed pierwszym meczem o stawkę w Pucharze Polski! Jakiekolwiek rozmowy, bo podjął je jeszcze nasz trener Dawid Szczotka, zdały się w tej sytuacji na nic.
SportoweBeskidy.pl: A bez kapitana nie dalibyście rady?
S.B.: Jego rezygnacja wywołała niestety całą lawinę zdarzeń. Wszystko się błyskawicznie posypało. Zadzwonił do mnie nasz bramkarz Mirek Dziedzic i stwierdził, że w takim razie on również gry nie będzie kontynuował. Wojtek Płaza uznał, że przeniesie się do Sopotni, a Dawid Świniański, który miał dołączyć do nas z Orła Łękawica, widząc co się dzieje poprosił, aby nie zgłaszać go do ligi. Wykruszył się nam też Damian Tomiczek... W normalnej sytuacji w okresie przed ligą pewnie dalibyśmy radę, ale szukanie zawodników w piątek tuż przed pucharowym weekendem, gdy wszyscy zawodnicy znaleźli już kluby na nowy sezon? To nie mogło się udać. Bardzo szkoda, bo zbudowaliśmy mocny zespół i zaczynało to nabierać kształtu w kontekście gry w „okręgówce”. Chcieli do nas dołączyć także odchodzący z Łękawicy Łukasz i Szymon Byrtkowie, ale uznaliśmy ostatecznie, że damy radę. Liczyliśmy na to i sporo wysiłku włożyliśmy, aby przy naszych ograniczeniach infrastrukturalnych było to w ogóle możliwe.
SportoweBeskidy.pl: Rozmawiając teraz – mam takie wrażenie – emocje już trochę opadły, ale chyba ciężko nad czymś takim przejść do porządku dziennego?
S.B.: Szczerze? Totalna załamka. W klubie jestem ponad 20 lat, w tym przez ostatnie 17 jako jego prezes. Nie spodziewałbym się, że zostawiając tu tak wiele zaangażowania coś podobnego mnie spotka. I to ze strony oddanego klubowi kapitana, który ciągnął do przodu kwestie sportowe i sam przyszedł po to, aby zrobić awans. Zawsze mieliśmy zresztą fajną ekipę i jakoś się to układało. Serce w tym klubie przez lata zostawiłem, teraz zostałem zlekceważony. Szkoda tym bardziej, że gmina zadeklarowała większe wsparcie, zrozumieniem wykazali się sponsorzy, którzy docenili, że tak mała miejscowość uzyskała historyczny awans. Postaraliśmy się o licencję na boisko w Wieprzu i wszelkie aspekty związane z organizacją meczów domowych na „obcym” tak naprawdę terenie. Poszło to na marne. Wcale do awansu się nie pchaliśmy, mając swoje oczywiste ograniczenia infrastrukturalne.
SportoweBeskidy.pl: Podobno nie zamierzacie grać nawet na najniższym, b-klasowym szczeblu?
S.B.: Rozmawiałem długo z Bartkiem Woźniakiem, którego cała sytuacja też zaskoczyła. Znamy się już lata i zadeklarował pomoc, gdy tylko taka będzie potrzeba. Teraz mieliśmy zbieżny pogląd – trzeba budować coś nowego od podstaw. Wrócimy do „seniorki” w następnym sezonie i możliwie szybko znów awansujemy. Jestem o tym przekonany. Mamy trochę młodzieży, na którą postawimy. Poradzimy sobie, bo nie ma innego wyjścia.