Seria, seria i... po serii
Opromienieni zwycięstwami nad Resovią oraz "dwójkami" z Lubina i Łodzi piłkarze Podbeskidzia podejmowali dziś KKS Kalisz, licząc na podtrzymanie serii kosztem sąsiada z II-ligowej tabeli.
Animuszem w grze ofensywnej gospodarze wykazywali się od pierwszych minut - tego odmówić im nie można. Już w 2. minucie Linus Rönnberg sprawdził czujność Macieja Krakowiaka. Kolejne próby były niedokładne, a strzelali m.in. Lionel Abate, Lucjan Klisiewicz oraz Jan Majsterek. Do odnotowania wreszcie uderzenie z 37. minuty Rönnberga i spore problemy golkipera zespołu z Kalisza, by zapobiec stracie gola.
Ciąg dalszy przewagi Podbeskidzia to zdarzenie z 50. minuty i niebywałe okoliczności, w których piłka w siatce nie ugrzęzła, gdy z najbliższej odległości usiłował dokonać owego Klisiewicz po zagraniu Pawła Czajkowskiego. Za moment Krakowiak musiał ponownie uwijać się, jak w ukropie, kiedy na trafienie otwierające wynik "polował" Abate. W 77. minucie rywalizację tego samego duetu znów wygrał bramkarz KKS. 83. minuta to następny dziś strzał Rönnberga i... "pudło" wieńczące widowiskowy rajd. A że niewykorzystane szanse lubią się mścić...
Dużym zaskoczeniem był fakt objęcia prowadzenia przez przyjezdnych, ale istotnie w 85. minucie futbolówkę w "świątyni" strzeżonej przez Konrada Forenca umieścił Mateusz Gawlik. Odpowiedź bielszczan? Nie nastąpiła, bowiem piłka dziś najzwyczajniej między słupki bramki gości z Kalisza wpaść nie miała...