W Pietrzykowicach żałują zapewne, że runda wiosenna rozpoczęła się dopiero w kwietniu, a także faktu, iż ostatnia kolejka ligowa została odwołana. Postawa podopiecznych Sebastiana Gierata świadczy o tym, że dobrze przepracowali okres przygotowawczy i teraz zbierają tego owoce. Pierwszego gola w spotkaniu z Piastem Cieszyn zdobył w 29. minucie Adrian Dobija, kiedy to Michał Motyka przeprowadził błyskotliwą akcję lewą stroną boiska, przedryblował rywala i sprzed linii końcowej boiska dograł na 5. metr do strzelca gola. Goście próbowali odpowiedzieć i stworzyli sobie dogodną sytuację po rzucie rożnym, której nie wykorzystał Michał Volkmer. Wcześniej z 18. metrów próbował także Tomasz Szyper, ale jego strzał efektownie sparował Wiesław Arast. Bory w pierwszej połowie kontrolowały jednak przebieg spotkania. Sam Grzegorz Szymik mógł podwyższyć prowadzenie swojego zespołu 2-krotnie. Najpierw, gdy dostał piłkę na 10. metrze od bramki rywali, przełożył ją na lewą nogę i uderzył obok bramki strzeżonej przez Damiana Ferfeckiego, a potem po wrzutce w pole karne Damiana Sanetry, piłkę zmierzającą do siatki po jego strzale w ostatnim momencie wybił z linii bramkowej defensor gości.

 

Na drugą połowę bardziej zdeterminowani wyszli zawodnicy gości. Przełożyło się to na uzyskaną przewagę i stworzone okazje. Najpierw wyśmienitą sytuacje zmarnował Ireneusz Jeleń, który po rzucie wolnym najlepiej odnalazł się w polu karnym, ale przestrzelił z okolic 5. metra. Z podobnej odległości pomylił się strzelając głową Tomas Bulawa. W 55. minucie indywidualną akcją popisał się Szyper, ale nie przyniosło to zdobyczy bramkowej. Podobnie zakończyła się próba strzału Patryka Skakuja z 18 metrów. Gdy wydawało się, że wyrównanie jest kwestią czasu Gabriel Duraj prostopadłym podaniem obsłużył Dobiję, który w sytuacji sam na sam minął bramkarza i umieścił piłkę w bramce mimo asysty obrońcy gości. Podwyższenie rezultatu wyraźnie zdeprymowało Piasta, który mimo to dążył do zdobycia gola kontaktowego. Próby Wojciecha Kołka, Filipa Wałgi Jakuba Węglorza w kwestii wyniku jednak nic nie zmieniły.

 

- Przegraliśmy z własną nieskutecznością. Szczególnie w drugiej połowie, kiedy wyraźnie dominowaliśmy, stworzyliśmy sobie tyle okazji, że można byłoby nimi obdzielić przynajmniej 2 mecze. Możemy cieszyć się jedynie z tego, ze potrafimy sobie kreować wiele okazji - podsumował Kamil Sornat, szkoleniowiec cieszyńskiego Piasta.

 

- Byliśmy drużyną bardziej poukładaną i konkretniejszą pod bramką rywala, dlatego odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Szkoda tylko, że znowu czeka nas przymusowa przerwa w rozgrywkach - stwierdził niepocieszony trener gospodarzy.