SportoweBeskidy.pl: Z całą pewnością nie była to udana runda dla Orła Łękawica...
Seweryn Kosiec:
Nie była, bo jak już mówiłem wcześniej mieliśmy całkiem inną drużynę w porównaniu do poprzedniego sezonu. I tego odzwierciedleniem są wyniki. Przy słabszym personalnie składzie nasz poziom sportowy obniżył się niestety wyraźnie.

SportoweBeskidy.pl: A ledwie 9 punktów i 16. miejsce to dorobek na miarę obecnego potencjału?
S.K.:
Uważam, że więcej mogliśmy ugrać, a zaprezentowany poziom nie odpowiada potencjałowi drużyny. Były takie mecze, w których powinniśmy przechylić szalę na swoją korzyść. Na pewno zbyt łatwo traciliśmy bramki, u siebie często w ostatnich minutach spotkań. Nad tym zimą w szczególności trzeba popracować.

SportoweBeskidy.pl: Wspomina pan o pracy treningowej zimą – Seweryn Kosiec zostaje w Łękawicy?
S.K.:
Z mojej strony mogę powiedzieć tyle, że jestem za pozostaniem w klubie, ale nie mnie o tym przesądzać. Zarząd zadecyduje o dalszej przyszłości mojej i drużyny, na ten moment nie mam sygnałów, abyśmy mieli współpracę zakończyć. Jesteśmy wszyscy świadomi tego, że aby walczyć w „okręgówce” z lepszym skutkiem, trzeba dać więcej od siebie. Mam tu na myśli zaangażowanie zawodników i lepszą frekwencję na treningach, bo w naszych meczach było widać też brak czucia piłki i kontaktu z nią.

SportoweBeskidy.pl: Przydałyby się także chyba wzmocnienia?
S.K.:
Zgadza się. Każdy trener życzyłby sobie podniesienia poziomu sportowego własnej drużyny. Natomiast również ten wątek nie jest ode mnie całkowicie zależny. Sprowadzenie zawodników „z zewnątrz”, zwłaszcza w okresie zimowym, nie jest  łatwe i wiąże się z kosztami. Klubu na to nie stać, poza tym wyraźna jest tendencja, stawiania na miejscowych piłkarzy, czyli z Łękawicy bądź najbliższych okolic.

SportoweBeskidy.pl: Nie brakowało meczów w minionej rundzie, po których był pan mocno rozczarowany poziomem sportowym własnej drużyny, ale i rywali...
S.K.:
To, jaki jest poziom widać po części, gdy spojrzy się na tabelę. Cztery zespoły, a więc my, Cukrownik, LKS Pruchna i LKS Kończyce Małe, odstają od pozostałych ekip w lidze. Gigantycznym zespołem na ten szczebel rozgrywek jest Beskid Skoczów, któremu mało która drużyna w „okręgówce” może dorównać. W przedziale zespołów mających od 17 do 35 punktów tak naprawdę każdym z każdym może wygrać.

SportoweBeskidy.pl: A przed nami w nowym sezonie „okręgówka” skoczowska-żywiecka. Raczej trudno po niej oczekiwać wyższego poziomu?
S.K.:
Wszyscy doskonale wiemy, że nie będzie on wyższy. Chciałbym się mylić, ale zapowiada się na to, że 5 zespołów będzie zdecydowanie mocniejszych od reszty stawki. Niestety ku temu to zmierza. Odpowiedź odnośnie poziomu może być zresztą jednoznaczna, skoro z A-klas awansują pewnie po 4 drużyny, dołączając do tych, które w „okręgówce” zostaną, a na dziś są niewiele mocniejsze od a-klasowiczów.

SportoweBeskidy.pl: Zapowiadana reforma nie jest dobrym pomysłem – to zdanie wielu trenerów i działaczy w beskidzkim regionie. Podziela je pan?
S.K.:
Zdecydowanie. O grę w lidze okręgowej walczyło się po to, aby rywalizować z przeciwnikami silniejszymi, nawet kosztem porażki, ale z możliwością wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Patrzymy na reorganizację z niepokojem. Drużyny z miejsc 3-4. w A-klasie nie mogą być mocniejsze od tych występujących w „okręgówce” i pozostających w niej na kolejny sezon. Przeważnie przecież beniaminkowie – a przypomnę, że w A-klasie zdobywają oni mistrzostwo – nie są prymusami w wyższej lidze. Często to po prostu zbyt duży przeskok.