W dwóch poprzednich sezonach WSS Wisła w Wiśle (a wcześniej KS Wisła Ustronianka) w mediach awizowana była jako główny faworyt do wygrania bielskiej "okręgówki". Sam klub zresztą wielokrotnie podkreślał, że jego celem jest powrót do IV ligi. Pierwsza nadarzająca się okazja miała miejsce w sezonie 2014/15. Wówczas podopieczni Tomasza Wuwera do samego końca liczyli się w grze o awans, ale ostatecznie o trzy "oczka" okazała się być lepsza Spójnia Landek, prowadzona wówczas przez Sławomira Białka

W Wiśle wówczas powiedziano - "Trudno. W następnym sezonie na pewno się uda". No więc zagrali na te przysłowiowa "uda" - albo się uda, albo się nie uda. Do klubu co prawda sprowadzono kolejnych bardzo dobrych zawodników, którzy mieli sprawić, że przy Wyzwolenia ponownie będą mogli oglądać IV-ligowych zawodników, ale w tym wszystkim nie było stuprocentowego przekonania wszystkich pracowników klubu - zaczynając od sprzątaczki, poprzez spikera czy kasjera biletów, a kończąc na zawodnikach i prezesach - że w tym roku liczy się tylko awans. I właśnie m.in. dlatego Wisła w końcówce poprzedniego sezonu zgasła, dając odebrać sobie awans Beskidowi Skoczów. Ba! Gracze Wuwera nie zajęli nawet drugiego miejsca, gdyż Pasjonat Dankowice wyprzedził ich o sześć punktów. 

Kolejny sezon 2016/17. Kolejne deklaracje, prognozy, że Wisła to główny pretendent do IV ligi i kolejne rozczarowanie?. Niestety, wszystko wskazuje na to, że tegoroczna kampania wtórnie okaże się być bezlitosna dla wiślan, wszak liderem na dwie kolejki przed finiszem jest Kuźnia Ustroń. Piłkarze Mateusza Żebrowskiego mają zapas trzech punktów i przewagę mentalną. Czyżby zasada "do trzech razy sztuka" nie miała zamiaru tym razem się ziścić? Następny sezon wcale łatwiejszy być nie musi. Wielce prawdopodobne jest bowiem, że do "okręgówki" wróci Spójnia Landek. A co jeżeli historia się powtórzy? Przecież tak bardzo lubi to czynić....