SportoweBeskidy.pl: Ponad pół roku bez Sławomira Szymali na ławce trenerskiej. Co trener porabiał przez ten czas? 

Sławomir Szymala: Spędziłem dużo więcej czasu z rodziną, aniżeli miało to miejsce wcześniej. Znalazłem czas na uprawianie innych hobby, jak np. wyjazdy motocyklowe. Było sporo tego czasu, ale człowiek nie odciął się kompletnie od piłki. Wciąż śledziłem Wasz portal, sprawdzałem wyniki. Byłem na bieżąco. 

 

SportoweBeskidy.pl: Czyli obserwował trener w tym czasie poczynania LKS-u Bestwina? Czy spodziewał się trener spadku czy wierzył, że zespół jednak utrzyma IV-ligowy status?

S.Sz.: Oczywiście, że tak, ale nie tylko. Poznałem w tym środowisku piłkarskim wielu ludzi, którzy są moimi kolegami. A co LKS-u, czy spodziewałem się spadku LKS-u? Trudno powiedzieć... Wszyscy spodziewali się po ruchach kadrowych, że to wszystko ruszy i jednak się uda trzymać. Tak się nie stało - szkoda. 

 

SportoweBeskidy.pl: Zakładam jednak, że w tym czasie nieobecności na ławce trenerskiej telefon często dzwonił… 

S.Sz.: Było kilka telefonów. Z bielskiej A-klasy, Ligi Okręgowej Bielsko-Tyskiej, Ligi Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej, ale bez żadnych konkretów. Nie ukrywam też, że zakładałem że ta przerwa będzie dłuższa jednak głód piłki i działania prezesa Podhalanki, jego zaangażowanie w ten klub i stworzenie czegoś fajnego w Milówce zrobiły swoje. Grałem na Żywiecczyźnie, znam ten teren, dlatego doszliśmy do porozumienia i działamy. 

 

 

SportoweBeskidy.pl: Wiosna była bardzo udana w wykonaniu Podhalanki. Jak będzie teraz? 

S.Sz.: Jesteśmy na etapie budowania drużyny. Kompletujemy kadrę, chcemy, aby liczyła ona 18 zawodników. Jest co robić, od jakiegoś czasu już działamy z prezesem, rozmawiamy z kilkoma zawodnikami i wierzymy, że wszystko będzie dobrze.

 

SportoweBeskidy.pl: W środowisku panuje przekonanie, że ambicje Podhalanki są wysokie - czy to prawda? 

S.Sz.: Słyszałem o takich głosach. Sam byłem na kilku meczach Podhalanki w minionym sezonie i dobrze to wyglądało. Jest tu kilku ciekawych zawodników, także juniorów, którzy jak będą ambitnie trenować dostaną swoją szansę. Myślę, że więcej będę mógł powiedzieć na temat celów jak już skompletujemy kadrę. Jeśli się uda, tak jak zakładamy, to pierwsza "piątka" będzie realna. 

 

SportoweBeskidy.pl: W ostatnim czasie sporo jest zmian na ławkach trenerskich. Co według trenera jest tego przyczyną? 

S.Sz.: Oj tak, "karuzela" się kręci w najlepsze. Nie pamiętam przerwy, aby doszło do tak wielu zmian. A co jest tego przyczyną? Sądzę, że wszystkiego po trochę... Niektórzy trenerzy sami się wypalają i szukają zmian, w niektórych klubach zarząd ma zbyt "gorące" głowy. Na końcu są to wszystko indywidualne decyzje.

 

SportoweBeskidy.pl: Oprócz tzw. karuzeli trenerskiej dzieje się sporo w Żywcu. Nie zobaczymy żadnego klubu z tego miasta w “okręgówce”... 

S.Sz.: Powiem szczerze, nie jest to łatwe... Nie pochodzę z tego terenu, ale grałem 4 lata w Koszarawie, trenowałem bramkarzy w Góralu i jestem tym zaskoczony. Czy ja to wina, nie wiem, ale miasto tym strzeliło sobie w kolano. Jest to informacja niemiła i zaskakująca. Mam wrażenie, że obecnie na wioskach wszystko jest łatwiejsze. Są ludzie z zamiłowanie, co są w stanie dać pieniądze na klub czy pozyskać sponsorów i jakoś to "hula". 

 

SportoweBeskidy.pl: Na koniec powróćmy trochę do pierwszego pytania. Co dała trenerowi ta przerwa od piłki?

S.Sz.: Reset głowy - przede wszystkim. Pokazała, że życie bez piłki istnieje i jest równie fajne. Zeszło ze mnie wiele obowiązków. W tym czasie pozmieniało się też u mnie w pracy. Po cięższym okresie w marcu wróciło wszystko do normy, dzięki czemu mogłem powrócić do piłki. No i ten głód, tak jak wspomniałem, również zrobił swoje...