W zespole z Pogórza drzemie potencjał – takie opinie wyrażało wielu trenerów drużyn skoczowskiej A-klasy. Boiskowa rzeczywistość pokazała, że do stabilizacji podopiecznym trenera Zdzisława Hutyry sporo jeszcze brakuje.

pogorze Minionej jesieni LKS Pogórze tylko w trzech meczach okazał się lepszy od rywali, w aż ośmiu piłkarze tej drużyny boisko opuszczali pokonani. Główna przyczyna mocno niekorzystnego bilansu? – Młodzież, której mamy w kadrze bardzo dużo nie jest regularna. To w pewnym sensie nasza charakterystyka jesieni – mówi Zdzisław Hutyra, szkoleniowiec pogórzan. – Mamy trzecie miejsce w tabeli po rundzie jesiennej, niestety patrząc od jej końca. Czeka nas więc widmo walki o utrzymanie. Budujemy zespół złożony z młodych chłopaków, którzy dobrze się zapowiadają. Gdy wszyscy wspinają się na wyżyny, to potrafimy osiągać niezłe wyniki. Natomiast, gdy wynik jest zły, a gra się nie układa zapał do walki znika. Drużyna potrafi więcej aniżeli nasz dorobek punktowy na to wskazuje. Pokazały to potyczki pucharowe z drużynami ligi okręgowej, w których nawiązaliśmy z przeciwnikami walkę równorzędną – szczegółowo opisuje trener ekipy z Pogórza.

W kontekście zakończonych zmagań jesiennych w skoczowskiej A-klasie trener Hutyra wskazuje na jedną sytuację z inauguracyjnego spotkania, która miała znamiona tyleż kuriozalnej, co dramatycznej dla LKS-u Pogórze. – Już w pierwszym meczu nasz zawodnik Adam Waliczek otrzymał czerwoną kartkę. Sędzia spotkania w Brennej Patrycja Marek nie widziała naszego piłkarza i... przewróciła się o niego. Kibice obecni na meczu zaczęli się śmiać i nie wiedzieć dlaczego nasz piłkarz został z boiska usunięty. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem podczas meczu piłkarskiego. Do czego zmierzam? Do braków kadrowych w wyniku kartek, kontuzji czy osobistych spraw. Kilku zawodników miało tej jesieni... śluby. I praktycznie co tydzień ktoś ze składu nam wypadał. Gdybyśmy równowagę i stabilizację zachowali, na pewno efekt końcowy byłby inny – podkreśla Zdzisław Hutyra w rozmowie z naszym portalem.