Goście wygrali – mocno sprawę uproszczając – ponieważ w swoich szeregach mieli Bartosza Woźniaka oraz Konrada Kawalera. Pierwszy z wymienionych w 9. minucie otworzył, zarazem zamknął wynik rywalizacji. Doświadczony napastnik zdecydował się na strzał, być może na dośrodkowanie – mniejsza z tym. Piłka wpadła w długi róg „świątyni” Łukasza Piaseckiego. W drugiej połowie powody do świętowania miał Kawaler. Golkiper LKS-u Czaniec wygrał bowiem pojedynek z rywalem, który pokonać próbował go egzekwując „11”. Tyle o wydarzeniach najistotniejszych.

Beskidzki zespół po objęciu prowadzenia mógł pójść za ciosem, w zasadzie rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Wojciech Wilczek nie wykorzystał nieporozumienia na linii bramkarz – obrońca, z obrębu pola karnego strzelał do „pustaka”. Dwukrotnie na listę strzelców mógł się wpisać także Ilya Nazdryn-Platniski. Białorusinowi także po przerwie zabrakło precyzji. 

Po zmianie stron, wobec niekorzystnego wyniku zespół z Lędziny rozpoczął odważniejsze poszukiwania wyrównania, swego nie dopiął. – Szkoda, że nie udało nam się rozstrzygnąć meczu przed przerwą. W szatni uczulałem zespół przed drugą połową. Przeciwnik ruszył na nas, czego się spodziewaliśmy. Na naszą posatwę wpływ miał wynik, który był dla nas korzystny. Po obronionym rzucie karnym odzyskaliśmy kontrolę nad meczem. Cieszę się, że po raz kolejny zagraliśmy na zero z tyłu. W 10 dni rozegraliśmy 4 mecze. Wszyscy zasłużyli na słowa uznania. Zmiennicy dali nam dobrą jakość – komplementuje swoich podopiecznych Maciej Żak.

Protokół meczowy poniżej.