Piłkarz związany przez lata z bielskim futbolem, przymierzany do roli dyrektora sportowego Podbeskidzia, wylądował latem obecnego sezonu w Czechowicach-Dziedzicach. Dlaczego?
Marek Sokołowski:
Jeden z lokalnych biznesmenów, człowiek bardzo pomagający w klubie i finansujący w dużym stopniu jego działalność, zaproponował mi objęcie funkcji dyrektora sportowego. Pomyślałem na początku, że to nie dla mnie, bo przecież MRKS występuje na poziomie ligi okręgowej. Gdy jednak bliżej zapoznałem się z klubem okazało się, że jest tu wielu życzliwych ludzi, którzy angażują się w rozwój piłki w tym mieście i rzeczywiście chcą wspólnymi siłami zrobić coś pozytywnego. Czechowickie środowisko biznesowe interesuje się klubem, ma fajne podejście i chętnie pomaga. Przyjaźnie na projekt rozwoju klubu patrzy też burmistrz miasta, a to wsparcie ze strony samorządu ma kluczowe znaczenie. Na ten rok przewidziane zostały bardzo ważne inwestycje dla naszego klubu. W budżecie zagospodarowano środki na termomodernizację budynku wraz z jego kompleksowym remontem, zarówno jeśli chodzi o siedzibę, gdzie mieści się obecnie Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, jak i zaplecze klubowe. Na boisku zamontowane zostaną piłkochwyty, murawa zostanie wyposażona w system sztucznego nawadniania, co daje łącznie inwestycje na poziomie ponad 1,5 mln zł. A to kluczowe sprawy do tego, aby MRKS mógł się rozwijać i dążyć do wizerunku kubu atrakcyjnego w beskidzkim regionie.

A sama wizja klubu, jaka została tobie przedstawiona?
M.S.:
Zbliża się 100-lecie klubu, które przypada na rok 2021 i tę kwestię podniesiono w naszych rozmowach jako bardzo ważną. Chcemy, aby do tego czasu MRKS był przynajmniej na poziomie III ligi. Jako jedno z głównych zadań przedstawiono mi przygotowanie kosztów związanych z grą na wyższych niż dotychczas szczeblach rozgrywek oraz tematów stricte piłkarskich, dotyczących choćby zawodników. Klub na wielu płaszczyznach idzie w stronę profesjonalizmu i jest moim zdaniem budowany bardzo mądrze. Przychodząc do klubu i przypatrując się jego funkcjonowaniu zwróciłem też uwagę na z pozoru drobne, ale istotne rzeczy. Zawodnicy na co dzień pracują, później podejmują wysiłek na treningu. Stąd też potrzebują masażysty, czy odnowy biologicznej nie tylko w dniu meczu, ale również w tygodniu. Bramkarze nie mieli wcześniej treningów przeznaczonych stricte dla swojej pozycji, a bez tego nie mogą się prawidłowo rozwijać. Do moich obowiązków należy także pozyskiwanie nowych sponsorów i partnerów. Na tym polu pozytywów nie brakuje, moja osoba nie jest w regionie anonimowa, więc to zdecydowanie ułatwia kontakty.


MRKS był już kiedyś wyżej aniżeli liga okręgowa. Nie skończyło się to dobrze...
M.S.:
Klub wyszedł z wszelkich zaległości, zwłaszcza tych wobec urzędu skarbowego i nie ma na dziś żadnych zobowiązań. To, co dzieje się obecnie jest budowaniem marki klubu nie na chwilę, ale w długofalowej perspektywie. Co ważne nie ma już długów, które sprawiały, że MRKS nie był wiarygodnym partnerem. Teraz w działalność angażuje się coraz liczniejsze grono osób, w tym sponsorów dostrzegających, że dzieje się tu coś pozytywnego.

Po rundzie jesiennej jesteście zdecydowanym liderem rozgrywek bielskiej „okręgówki”. Spodziewaliście się tego?
M.S.:
Wiedzieliśmy, że potencjał zespołu jest duży i możemy nawet zdominować ligę. Ale nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak dobrze. Szacunek dla chłopaków, że dali radę. Wskazywano nas w roli zdecydowanego faworyta, ale trzeba było udowodnić to na boisku. W kilku meczach rywale mocno się postawili. Wspomnę choćby zwycięstwo derbowe 3:2 z LKS-em Bestwina, które osiągnęliśmy w doliczonym czasie gry.

Mimo aż 11 punktów przewagi na półmetku ligi wzmacniacie się kadrowo. Drużynę wzmocniło już pięciu zawodników.
M.S.:
Nie ukrywamy, że obecny sezon jest tym, w którym liczymy na awans do IV ligi i nie możemy wypuścić go z rąk. Po rundzie jesiennej dokonaliśmy analizy i na tej podstawie szukaliśmy wzmocnień naszej drużyny już pod kątem następnego sezonu. Transfery Łukasza Szędzielarza, Michała Adamusa, Michała Przemyka, Roberta Jastrzębskiego i ostatnio Ariela Dzionsko zostały zrealizowane w sposób przemyślany. Przykład mogę podać taki, że „Szyna”, który trafił do nas z III-ligowego Rekordu świetnie wykonuje rzuty karne, a my kilka zmarnowaliśmy jesienią. Ważne jest to, że przywołani zawodnicy są niemal w komplecie związani z Czechowicami, utożsamiają się z tym miastem. Nie będzie tu żadnej armii zaciężnej. Stawiamy na młodych chłopaków, najczęściej wychowanków. Czechowicka młodzież garnie się do gry w piłkę o czym świadczy wysoka frekwencja na meczach naszych a-klasowych rezerw.

Marka Sokołowskiego na boisku już nie zobaczymy?
M.S.:
Przychodząc do Czechowic miałem taką myśl w głowie, aby jeszcze pograć na niższym poziomie rozgrywek. Ale jestem po drugiej operacji więzadła krzyżowego w lewej nodze, obecnie przechodzę rehabilitację i trzeba myśleć o swoim zdrowiu. Jesienią byłem zgłoszony do gry, natomiast nie było możliwości, abym wszedł na boisko. Nie wykluczam takiej możliwości, ale nie mam już na to ciśnienia.