Rozpoczęło bielskie Podbeskidzie rywalizację w drugiej części sezonu od zwycięstwa. Objęło w Bełchatowie prowadzenie, którego konsekwentnie broniło. sokolowski - laskowski

Mecz ułożył się po myśli podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego. W okolicach pierwszego kwadrans Maciej Iwański wykorzystał rzut karny, tuż po upływie drugiego przymierzył precyzyjnie z rzutu wolnego. – Zrealizowaliśmy plan taktyczny, pod tym względem zagraliśmy tak, jak chcieliśmy. Mieliśmy zdobyć gola, a następnie cofnąć się i grać z kontrataku. Cel zrealizowaliśmy, punkty są najważniejsze. W końcówce meczu mogło być dużo spokojniej, ale sędziowie uznali bramkę strzeloną ze spalonego – mówi Marek Sokołowski.

Konsekwencji „Góralom” odmówić nie można, w defensywie spisali się dobrze, w ofensywie zaprezentowali się dużo gorzej. – To był pierwszy mecz, forma nie jest jeszcze optymalna. Brakowało przede wszystkim utrzymania się przy piłce. Poza Maćkiem Iwańskim nikt się nie wyróżnił, ale dobrze zaprezentowaliśmy się jako zespół, byliśmy skoncentrowani na osiągnięciu korzystnego rezultatu – klaruje nasz rozmówca.

Lista zawodników, z których trener nie będzie mógł skorzystać w najbliższym meczu z Cracovią wydłużyła się. Piotr Malinowski ma złamany nos, a Tomasz Górkiewicz będzie pauzował za żółte kartki. Obaj w Bełchatowie rozpoczęli spotkanie w pierwszym składzie. – Trener musi szukać alternatywnych rozwiązań. Szeroka kadra się kurczy, ale właśnie na wypadek takich sytuacji jest szeroka – podkreśla kapitan Podbeskidzia.

W drugiej części minionego sezonu Sokołowski był etatowym wykonawcą rzutów karnych. Cztery z rzędu wykorzystał. Następnie, w dwóch ostatnich kolejkach, dwa zmarnował. W trwających rozgrywkach raz podszedł do piłki ustawionej na jedenastym metrze. Pod nieobecność Iwańskiego zdobył gola w przegranym pojedynku z Piastem Gliwice. – Razem z Maćkiem Iwańskim jesteśmy wyznaczeni do wykonywania karnych. Przydarzyły mi się dwa pudła, a Maciek od tego czasu ma stuprocentową skuteczność. Oby zachował taką do końca sezonu – życzy koledze 36-letni zawodnik.

W najbliższy piątek „Górale” po raz pierwszy zagrają u siebie przed większą ilością kibiców – otwarto bowiem trybunę od ul. Żywieckiej. Jeśli frekwencja dopisze, mecz może śledzić około 7 tysięcy osób. – Życzyłbym sobie kompletu widzów na trybunach. Mam nadzieję, że niezdecydowanych zmobilizuje do przyjścia na stadion nasze zwycięstwo w Bełchatowie. Zapowiada się w piątek ciekawe spotkanie. Przy 7 tysiącach naszych sympatyków jeszcze nie graliśmy, nie możemy się doczekać – kończy rozmowę „Sokół”.