"Górale" w Legnicy mogli swoje nadzieje na utrzymanie przedłużyć. Warunkiem było jednak pokonanie gospodarzy. Na to jednak, co potwierdziła boiskowa rzeczywistość, widoków nie było żadnych. - Trudno ten mecz ocenić. Mogę powiedzieć, że to, co się stało z jednej strony mnie nie dziwi pod kątem nastawienia mentalnego, bo przyjechaliśmy na mecz w okrojonym składzie i dodatkowo byliśmy w naprawdę złym położeniu. Do tego doszły złe zachowania w defensywie, pozwalaliśmy Miedzi na olbrzymią swobodę, dzięki czemu grało się rywalowi przyjemnie - analizuje Jarosław Skrobacz, trener Podbeskidzia.

Jak podkreśla szkoleniowiec, obejmując bielski zespół początkiem marca br. był przekonany, że misja uniknięcia opuszczenia I-ligowych szeregów może się zakończyć powodzeniem. - Jest jakaś przyczyna tego, że Podbeskidzie jest w miejscu, w jakim jest. Ilość straconych bramek, niefrasobliwość, rozluźnienie, może i brak determinacji - to wszystko obnażyło nas jako zespół, który z piłką jako tako sobie radził i były chwile, że można było odnieść pozytywne wrażenie. To było za mało i taki był cały sezon Podbeskidzia. Odkąd tu jestem potrafiliśmy zagrać kilka spotkań na dobrym poziomie, ale tej systematyczności zabrakło. Przychodząc do klubu byłem pewny, że uda się utrzymać, ale nie wydobyliśmy z drużyny tego, czego byśmy oczekiwali. Wszystko było jakieś takie rozlazłe i ciężko było dotrzeć do zespołu, aby się sprężył. Bardzo mi przykro, że taki klub z możliwościami musi się z tą ligą żegnać. Nie jest to też dla mnie przyjemne jako trenera - komentuje trener spadkowicza.