Z reguły tego rodzaju wyzwania wywołują dodatkowe pokłady energii i zaangażowania, by jednak móc stwierdzić po zakończeniu rywalizacji, że zrobiło się "maksa". Jak zatem ocenić to, co w Legnicy wydarzyło się we wstępnej fazie meczu "o życie"?

"Górale" byli kompletnie pogubieni i swoje marzenia o wywiezieniu zwycięstwa pogrzebali błyskawicznie. W 2. minucie Krzysztof Drzazga dograł do Damiana Michalika, który strzałem bez namysłu pokonał Patryka Procka. Również w 12. minucie golkiper Podbeskidzia bezradnie rozłożył ręce, gdy składną akcję Miedzi sfinalizował Wiktor Bogacz. Cóż z tego, że po upływie 120. sekund nastroje w bielskich szeregach ulegały poprawie wraz z trafieniem kontaktowym Marcela Misztala po szarży Michała Willmanna prawą flanką, skoro jeszcze jednego "dwupaka" goście przed przerwą zdążyli przyjąć. W 20. minucie bielszczan uchronił słupek, farta nie było za to w minucie 22., gdy idealnie z rzutu wolnego przymierzył Ivan Salvador Edu. Kanonadę z tej odsłony zamknął Bogacz, który dobił piłkę odbitą od poprzeczki po kolejnym stałym fragmencie legniczan. Aż trudno uwierzyć, że moment wcześniej podopiecznym Jarosława Skrobacza znów szczęście sprzyjało, gdy gospodarze obili słupek...

W przerwie w szatni Podbeskidzia panowała atmosfera iście grobowa, wszak w cud nie wierzył nikt. "Górale" nie podjęli nawet próby, aby zatrzeć fatalne wrażenie. W 50. minucie padł gol numer 5 dla Miedzi. Po zagraniu Michalika "swojaka" odnotował Matej Senić, co dopełniło dzieła kompromitacji spadkowicza z I-ligowego szczebla. Szerszy opis czegokolwiek, co działo się w dalszej fazie meczu przy kolosalnej przewadze ekipy z Legnicy, mija się z sensem. Odnotujmy więc rezultat końcowy - 6:1!

Jeśli ktoś łudził się, że Podbeskidzie widma degradacji uniknie na samym finiszu rozgrywek, ten musiał w poniedziałkowy wieczór przełknąć gorzką pigułkę. Klub wylądował właśnie dokładnie tam, gdzie jego miejsce. Ocena to surowa, acz jakby nie spojrzeć - sprawiedliwa. Bo w ostatnich latach pieniędzmi, a co za tym idzie także ludzkimi zasobami, gospodarowano w Bielsku-Białej w sposób dramatycznie zły. I tym bardziej widać dziś, jak na dłoni, że spore środki finansowe zagospodarować można było w inny projekt, który można by stawiać teraz jako wizytówkę miasta.