
Sparing, ale bez derbowego rewanżu
Mecze sparingowe też mogą być ciekawe! Tak zapowiadała się derbowa konfrontacja bielskich drugoligowców Podbeskidzia i Rekordu. Spotkanie zostało rozegrane w formacie 4x30 minut.
Derbowe starcie rozkręcało się powoli, jednak z czasem pojedynek Podbeskidzia z Rekordem przerodził się w naprawdę ciekawe widowisko. A, że trwało dość długo, bo obie ekipy zagrały 4 razy po 30 minut, to koniec końców należy ocenić ten sparing bardzo pozytywnie.
Jak już zostało wspomniane, obie ekipy zaczęły dość nieśmiało swoje poczynania ofensywne. Optyczna przewaga, podobnie jak w derbach w lidze, na wstępie spotkania należała do Górali, ale nie byli oni w stanie złamać dobrze dysponowanej obrony Rekordu. Okazje ku temu mieli m.in. Matej Mrsic (z rzutu wolnego) oraz Marcin Urynowicz. Po przeciwnej stronie swojej szansy szukali Mateusz Klichowicz oraz Daniel Świderski. W końcu ten drugi znalazł receptę na otwarcie rezultatu, gdy przytomnie odnalazł się w podbramkowym chaosie, tuż przed końcem drugiej części spotkania.
Trzecia odsłona spotkania rozpoczęła się od licznych zmian, szczególnie w Podbeskidziu. W defensywie szansę otrzymali młodzi zawodnicy, którzy... muszą się uczyć na błędach. Tej lekcji udzielił im Jakub Ryś w 73. minucie. Górale pokusili się jednak o trafienie kontaktowe. Nowy zawodnik tej drużyny, Maciej Górski sfinalizował efektowaną akcję Maksymiliana Biskupa. Radość Podbeskidzia jednak długo nie trwała. W 88. minucie znów z bramki cieszył się Ryś, a wynik meczu ustalił Jan Ciućka, wykorzystując rzut karny po faulu Maksymiliana Manikowskiego.