Strata jednych, zysk drugich?
Na wstępie 2. kolejki IV ligi śląskiej, grupy 2 zmierzyły się w Czechowicach-Dziedzicach zespoły, które swoje inauguracyjne spotkania sprzed tygodnia zwieńczyły pozytywnie.
Dziś zarówno MRKS, jak i Błyskawica passę bez porażki zgodnie podtrzymały. Bardziej z takiego obrotu spraw cieszyli się goście. To zrozumiałe, bo beniaminek na wstępie sezonu mierzy się z pretendentami do gry o tytuł, a jest w stanie skutecznie stawiać im czoła. – Chyba mało kto w to wierzył, tym bardziej po sparingach rozegranych latem, że rozpoczniemy sezon od dwóch meczów „na zero” w obronie. Ale my po cichu swoje robimy, a na wyniki, jakie osiągamy zasługujemy konsekwentną postawą – podkreśla Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec zespołu z Drogomyśla.
Sobotnia konfrontacja zakończyła się remisem bez jakichkolwiek zdobyczy bramkowych. Tak jednak wcale być nie musiało. Błyskawica w pierwszej połowie odgryzała się na nieco niemrawe ataki gospodarzy, a po „centrostrzale” Marcina Jasińskiego w sukurs Miłoszowi Szczyrbie przyszła poprzeczka. MRKS prowadzenie uzyskać mógł, gdy w pole karne z jego narożnika wpadł Jakub Raszka, lecz finalnie oddał niecelną próbę. Po pauzie czechowiczanie usiłowali z większym rozmachem zdobyć upragnionego gola. Patryk Zapała na wysokości zadania stanąć musiał przy uderzeniu Tomasza Dzidy, zaś na kwadrans przed końcem z 5. metrów do pustej bramki fatalne „pudło” zaliczył Kamil Jonkisz.
Ale i po przeciwnej stronie działo się co nieco ciekawego. Pokarać miejscowych mógł Dominik Szczęch, lecz strzał zmierzający w same „widły” golkiper MRKS-u sparował w sobie wiadomy sposób. I wreszcie w 86. minucie szarżę Daniela Krzempka powstrzymał bezpardonowo Filip Gajda, za co obejrzał czerwoną kartkę, ale uchronił swój zespół przed pojedynkiem napastnika Błyskawicy ze Szczyrbą.