
Piłka nożna - III liga
Strzelać nie kazano
IV-ligowy GKS Radziechowy-Wieprz przeciwstawił się w towarzyskim starciu Rekordowi Bielsko-Biała.
Mało kto mógł się spodziewać takiego wyniku. Oprócz różnicy klas rozgrywkowych, w przypadku "Fiodorów" wiele mówiło się o problemach kadrowych. Słowem, nie polecamy obstawiania wyników meczów u bukmacherów, a tym bardziej rezultatów potyczek sparingowych.
Sam sparing miał dość wyrównany przebieg. "Rekordziści" niewiele stworzyli sobie sytuacji na strzelenie bramki, a kiedy już takowe się pojawiały, minimalnie brakowało szczęścia, jak w przypadku prób Marcina Wróbla czy Adriana Wójcika. Fiaskiem kończyły się także oskrzydlające akcje drużyny z Bielska-Białej. Mało tego, po zmianie stron większe poczucie niedosytu mogło panować w szeregach drużyny z Radziechów, która znacznie odważniej poczynała w ofensywie, choć i jej szanse kończyły się na niepowodzeniu.
– Chcieliśmy się długo utrzymywać przy piłce i cierpliwie budować swój atak pozycyjny. Zgodnie z moimi przewidywaniami rywale cofnęli się do głębokiej defensywy i czyhali na możliwość wyprowadzenia tzw. szybkiego ataku. Niestety szwankowała konstrukcja naszej gry w fazie budowania ataku, było mnóstwo niedokładności, a w ślad za tym niewiele mieliśmy klarownych sytuacji – przyznał po ostatnim gwizdku arbitra na łamach strony klubowej trener bielszczan, Dariusz Mrózek.
Sam sparing miał dość wyrównany przebieg. "Rekordziści" niewiele stworzyli sobie sytuacji na strzelenie bramki, a kiedy już takowe się pojawiały, minimalnie brakowało szczęścia, jak w przypadku prób Marcina Wróbla czy Adriana Wójcika. Fiaskiem kończyły się także oskrzydlające akcje drużyny z Bielska-Białej. Mało tego, po zmianie stron większe poczucie niedosytu mogło panować w szeregach drużyny z Radziechów, która znacznie odważniej poczynała w ofensywie, choć i jej szanse kończyły się na niepowodzeniu.
– Chcieliśmy się długo utrzymywać przy piłce i cierpliwie budować swój atak pozycyjny. Zgodnie z moimi przewidywaniami rywale cofnęli się do głębokiej defensywy i czyhali na możliwość wyprowadzenia tzw. szybkiego ataku. Niestety szwankowała konstrukcja naszej gry w fazie budowania ataku, było mnóstwo niedokładności, a w ślad za tym niewiele mieliśmy klarownych sytuacji – przyznał po ostatnim gwizdku arbitra na łamach strony klubowej trener bielszczan, Dariusz Mrózek.