
Strzelają aż miło
Beniaminek z Wilkowic kolejnemu konkurentowi w lidze okręgowej zafundował pogrom słusznych rozmiarów.
Dla GLKS-u starcie z ekipą z Wisły Wielkiej długo nie było łatwą przeprawą, a kolejny pogrom wydawał się mało realny. – Do momentu, gdy rywal miał kontakt wynikowy, to próbował stawiać trudne warunki. Choć trzeba też przyznać, że w międzyczasie nie wykorzystaliśmy kilku dogodnych okazji, które się zemściły – przyznaje Krzysztof Bąk, szkoleniowiec wilkowiczan.
Gospodarze w 19. minucie dokonali otwarcia wyniku. Maciej Marzec dograł do Dominika Kępysa, który minął obrońców przeciwnika i następnie zaskoczył golkipera LKS-u. Ciekawie zrobiło się, gdy w 35. minucie doszło do wyrównania, ale był to stan raptem chwilowy. – Zareagowaliśmy najlepiej, jak mogliśmy i był to najistotniejszy moment meczu – dodaje Bąk.
Jeszcze bowiem przed zmianą stron, dokładnie w minucie 40., ponownie Kępys w konsekwencji przechwytu Mateusza Kubicy dał zespołowi z Wilkowic zaliczkę. Finalnym akcentem premierowych 45. minut było wykończenie dokonane przez Kubicę, któremu asystą zrewanżował się nie kto inny, jak autor wcześniejszych trafień dla beniaminka.
Klasyczną batalią nie mającą szczególnej historii była druga połowa. Powtórnie w obliczu „świątyni” LKS-u błyszczał Kępys, zmyślnie i bezwzględnie zarazem rozprawiający się z defensorami i golkiperem przyjezdnych. W 64. minucie prostopadłe podanie od Kubicy na gola zamienił Daniel Kasprzycki, a wreszcie sam Kubica domknął efektowny pogrom.