- Nie można powiedzieć, że był to wyrównany mecz, bo na pewno takowym nie był. Nasza dominacja była widoczna, co najlepiej obrazuje wynik. Cieszy fakt, że pomimo absencji 5 podstawowych zawodników potrafiliśmy tak zagrać. Orzeł z meczu na mecz będzie coraz silniejszy - mówi nam Seweryn Kosiec, szkoleniowiec ekipy z Łękawicy. - Rywal w tym meczu wypracował sobie tylko jedną sytuację. My oprócz bramek jeszcze sporo nie wykorzystaliśmy, choć mecz był... anemiczny - dodał. 
 
Gospodarze prowadzenie objęli w minucie 3. za sprawą niezawodnego Roberta Mrózka, co zwiastować mogło istny pogrom w Łękawicy. Kolejne "fanty" zdobyli... obrońcy. Wpierw Wiktora Walczaka pokonał Damian Piecha, a następnie Marcin Pośpiech. Wynik 3:0 utrzymał się już do końca pierwszej połowy, a w drugiej... już na wstępie fetował Orzeł. W 48. minucie bezbłędnie z rzutu wolnego przymierzył bowiem rozgrywający Kamil Zoń. Końcowy rezultat strzałem z najbliższej odległości ustalił Rafał Hałat.