W premierowych 45. minutach bielscy zawodnicy udowodnili, że nie pojechali do Sosnowca tylko po to, aby wywinąć się od pomocy w domowych przygotowaniach do świąt. Podopieczni Jana Kociana grali ofensywną piłkę, ale brakowało im postawienia kropki na końcu zdania. Bardzo aktywny od pierwszego gwizdka był Łukasz Sierpina, lecz na niewiele się to zdało. W 24. minucie po dośrodkowaniu Tomasza Podgórskiego realne zagrożenie mógł stworzyć Nermin Haskić. Mógł, ale nie sięgnął piłki. Dziesięć minut późnij blisko skierowania futbolówki do własnej bramki był natomiast Tomasz Magiera. Ta na szczęście poleciała tuż obok słupka. 

Pierwszy kwadrans drugiej połowy to dominacja Podbeskidzie, której nie było w stanie potwierdzić. Próbował Podgórski, próbował Szymon Lewicki, ale bez rezultatów. Nic dziwnego, że bezbarwny 29-latek w 66. minucie został zmieniony. Nieporadna pod "świątynią" Zagłębia bielska drużyna mogła w 79. minucie zostać skarcona. Szarżujący Wojciech Łuczak został jednak w ostatniej chwili zatrzymany Niestety, ale do ostatniego gwizdka arbitra w Sosnowcu wiało już nudą prawie cały czas. Nic nie zmieniło nawet wprowadzenie na boisko Roberta Demjana. Słowacki snajper losów spotkania bynajmniej nie odmienił. Mógł natomiast Michał Janota. Rozgrywający "Górali" w doliczonym czasie gry... nie wykorzystał rzutu karnego. 

Protokół meczowy poniżej.