
Sypnęło golami
Ciekawie jawiło się sparingowe starcie zespołów beskidzkich, które przynależą do czołówki swoich „okręgówek”. Do Żywca zawitał GLKS SferaNet Wilkowice.
Któż mógł przypuszczać, że to po tym, jak to gospodarze dokonali otwarcia wyniku sparingu, będą musieli solidnie się natrudzić, aby uniknąć klęski? – Zimny prysznic na otwarcie najwyraźniej dobrze nam zrobił. Właściwie zareagowaliśmy, a wcale nie byłem przekonany, że tak będzie. Obawiałem się tego wyjazdu o tyle, że mierzyliśmy się z bardzo znaczącymi niedostatkami kadrowymi – zaznacza Krzysztof Bąk, szkoleniowiec ekipy z Wilkowic, który dał szansę debiutu na pełnym dystansie m.in. 16-letniemu Piotrowi Wronie.
Przyjezdni na prowadzeniu byli już podczas pauzy, oba gole strzelił dla nich Łukasz Szędzielarz – raz uderzeniem „z wapna”, raz z dystansu. Rozpędzeni piłkarze GLKS SferaNet przystąpili w drugiej połowie do regularnego „dziurawienia” siatki bramki Stali-Śrubiarnia. Poza trafieniem Filipa Gąsiorka, celnie mierzącego z dalszej odległości, wynik podopieczni trenera Bąka korygowali za sprawą rzutów rożnych – gole zdobywali z kornerów Maciej Wiewióra oraz Kacper Pieniądz. I choć Maciej Pułka oraz Jakub Pieterwas zmniejszyli rozmiary strat żywczan, to lob Macieja Marca nad bramkarzem podciągnął licznik zysków wilkowiczan do 6.
Trudno dziwić się temu, że to zwycięzcom potyczki testowej towarzyszyło lepsze samopoczucie. – Musimy pracować nad poprawą krycia przy stałych fragmentach i eliminacją indywidualnych błędów. Rywal był znacznie lepszy i bardziej zdeterminowany, aby sparing wygrać – podsumował Seweryn Kosiec, szkoleniowiec Stali-Śrubiarnia.