- Mieliśmy swój plan na to spotkanie i zdał on egzamin. Moi zawodnicy dobrze realizowali przedmeczowe założenia, co przełożyło się na naszą wygraną z wymagającym rywalem, jakim jest Stal - zaznacza Adrian Kopacz, trener Podhalanki. 

 

Nie ma co ukrywać, premierowa odsłona toczona była pod dyktando beniaminka z Żywca. Gospodarze od pierwszych minut przejęli inicjatywę, spychając Podhalankę do defensywy. Optyczna przewaga również stała po stronie Śrubiarni. W parze z tym poszło kilka dobrych sytuacji bramkowych, których jednak podopieczni Seweryna Kośca nie potrafili zamienić na bramkę. Najlepszą z nich miał w końcówce pierwszej połowy Rafał Hałat, który po rzucie rożnym trafił w podbramkowym zamieszaniu w słupek. Chwilę później, dość niespodziewanie, to Podhalanka cieszyła się z prowadzenia, gdy Patryk Semik mocnym uderzeniem "z woleja" wykorzystał podanie od Mateusza Balcarka. 

 

Druga połowa była już bardziej wyrównana. Owszem, Podhalanka wciąż grał w niskim pressingu, ale miała już więcej do powiedzenia. W 60. minucie Semik ponownie cieszył się z bramki. Tym razem celnie przymierzył z "wapna", który został podyktowany za faul na Tomaszu Franusiku. To trafienie zadecydowało o wyniku meczu, choć później z goli mogli się jeszcze cieszyć m.in. Mikołaj Stasica oraz Mateusz Balcarek.