- Mieszane uczucia towarzyszą nam po tym meczu. Pierwsza połowa z pewnością należała do Borów, w drugiej natomiast obraz gry się zmienił o 180 stopni. Koniec końców remis jest wynikiem sprawiedliwym. I my mieliśmy kilka sytuacji, aby wygrać, ale nasz rywal także - przyznaje szkoleniowiec zespołu z Wisły, Patryk Pindel. 

 

W premierowej odsłonie spotkania optyczna przewaga należała do Borów. Podopieczni Sebastiana Gierata udokumentowali ją po kwadransie gry za sprawą trafienia Adriana Dobii, który celnym strzałem z okolicy "16" wykończył zespołową akcję. Na odpowiedź wiślan długo nie trzeba było czekać. W 28. minucie Dawid Mazurek w podbramkowym zamieszaniu doprowadził do wyrównania. Zawodnicy z Pietrzykowic mieli kilka dobrych okazji, aby na przerwę schodzić w lepszych nastrojach. Gabriel Duraj przeniósł piłką nad poprzeczką, a w 45. minucie Mateusz Hernas z bliskiej odległości, po podaniu Michała Motyki, nie trafił w bramkę. 

 

Po przerwie piłkarze WSS-u zagrali nieco odważniej w ofensywie, lecz nie przyniosło im to zamierzonego rezultatu. Zamiast tego ponownie na prowadzenie w 79. minucie wyszły Bory. Dośrodkowanie z rzutu rożnego M.Motyki na gola zamienił Marcin Gustyński. Reakcja gospodarzy jednak była taka, jak być powinna. 120 sekund później Jakub Waleczek zaskoczył golkipera Borów strzałem z 12. metra. Jak się okazało, ta bramka ustanowiła losy meczu, choć w końcówce sytuacji sam na sam nie wykorzystał Szymon Płoszaj oraz szczęścia zabrakło Patrykowi Tyrnie. Po stronie Borów minimalnie precyzji zabrakło Jakubowi Sołtysikowi.