Gdyby dzisiejszą rywalizację oceniać przez pryzmat wrażeń wizualnych, to końcowy rezultat remisowy należałoby określić jako adekwatny do tego, co działo się na boisku. Gospodarze w pierwszej części posiadali więcej inicjatywy. Doczekali się w 41. minucie gola w następstwie kontry z finalnymi efektami w postaci niedokładnego zagrania Michała Pszczółki do tyłu i przytomnego uderzenia dobrze odnajdującego się w dogodnej sytuacji Kacpra Mariana. Co jeszcze bardziej istotne, piłkarze GKS-u nie dopuszczali do zagrożenia w obrębie własnego pola karnego, bo jedynie szarża Rafała Adamka po podaniu Jakuba Legierskiego w niewielkim stopniu oddawała ofensywne możliwości Tempa.
 


Po przerwie ekipa z Puńcowa wyraźnie się przebudziła, a sztuka odrobienia niewielkiej straty okazała się stosunkowo łatwa. I to nawet w obliczu kilku zmarnowanych szans bramkowych. W 68. minucie futbolówka została po rzucie wolnym gości wyekspediowana w powietrze, najodważniej zachował się Adamek, który po koźle skierował ją głową do celu. Wcześniej najlepszy snajper Tempa chybił z 5. metra nad poprzeczką po dograniu Tomasza Stasiaka, zaś w decydujących fragmentach szlagieru golkiper radziechowian w wyborny sposób parował strzały Legierskiego oraz Tomasza Olszara.

Równa zdobycz w Święto Niepodległości przez obie strony była po końcowym gwizdku sędziego szanowana. Zespół prowadzony przez trenera Pszczółkę pozostał niepokonany i zachował 5-punktową zaliczkę w tabeli nad GKS-em. Gospodarze hitu dystansu nie zniwelowali zatem ani o włos, lecz powstrzymali zwycięski marsz rozpędzonych i bramkostrzelnych w ostatnich tygodniach puńcowian. A że mecz miał swój gatunkowy ciężar niech świadczy fakt, że przed czasem czerwone kartki obejrzeli... szkoleniowcy czołowych drużyn „okręgówki”. Pszczółka w 85. minucie został ukarany za powstrzymanie jednego z rywali, zaś Seweryn Kosiec w trakcie premierowej odsłony „cegłą” przypłacił nader żywiołowe dyskusje z rozjemcą.