
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Szlagier "okręgówki", czyli im większe oczekiwania tym większe rozczarowanie?
"Wielkie Derby Beskidów, starcie mocarzy, pojedynek gigantów" - takie nagłówki dominowały od kilku dni w lokalnej prasie na myśl o spotkaniu Wisły z Kuźnią Ustroń. Jak się jednak okazało... z dużej chmury mały deszcz.
Nie jest rzadkością, że spotkania zapowiadane jako totalny hicior, który najchętniej oglądnęłoby się ze słoneczkiem w lewej ręce, a w drugiej ze złocistym trunkiem w towarzystwie dobrych kumpli, zdarzają się totalną klapą. Choć nie można napisać, że niedzielny mecz w Wiśle należał do tych o których trzeba jak najszybciej zapomnieć, to na pewno był on daleki od oczekiwań. I to nie tylko przez wzgląd na to, że nie padły bramki, ale również dlatego iż więcej emocji niekiedy można doznać na grzybach. Piłkarze obu zespołów skupili się głównie na tym, aby gola nie stracić. Co prawda Kuźnia co jakiś czas bramce gospodarzy zagrażała, ale strzelała ślepakami. Podobnie jak Szymon Płoszaj ostatnimi czasy. Supersnajper z Wisły swojego ostatniego gola w lidze zdobył... równy miesiąc temu. Cztery mecze bez łupów pod "świątynią" rywala? Dotychczas było to nie do pomyślenia, wszak to właśnie Płoszaj był tym, który na boisku wszystko zamiatał. - Nie załamujemy się. Mam nadzieję, że Szymek wróci do swojej dyspozycji i zdobędzie koronę króla strzelców, a my będziemy się cieszyć z awansu - skomentował dla nas Tomasz Wuwer, szkoleniowiec WSS-u, który sam nie ukrywał, że niedzielny mecz dla kibiców raczej atrakcyjny nie był. Ale to nie jedyny taki przypadek w naszym regionie.
W sezonie poprzednim, a dokładniej 20 marca w 17. kolejce, rozegrane zostały Derby Żywca na Góralu. Emocje zapowiadały się olbrzymie, wszak po jesiennym meczu, gdy na Koszarawie padł remis 2:2, w Żywcu panowało bezkrólewie. Gospodarze jednak bez zbędnego certolenia klepnęli ekipę z al. Wolności 3:0. Do przerwy miejscowi mieli dwubramkową zaliczkę, więc na drugie 45. minut zostali nieliczni. Dwa lata wcześniej w roli głównej również wystąpiła Koszarawa. Żywczanie mający wielkie szanse na awans w przedostatniej kolejce pojechali do Dankowic rozegrać bardzo ważny mecz. Pasjonat o "odpuszczeniu" nawet nie pomyślał i przejechał się po rywalu niczym samochód po nieskazitelnym asfalcie, wygrywając 6:0.
W sezonie ubiegłym, również w Dankowicach, Beskid Skoczów zgarnął mistrzostwo w przedostatniej serii gier. Oba zespoły przed meczem miały podobne szanse na awans, ale na boisku tak wyrównanie nie było. Gospodarze wyglądali jak drużyna, która zbierana była na minut kilka przed pierwszym gwizdkiem arbitra pod pobliskim sklepem, a jedynym wymogiem aby wybiec na murawę było posiadanie kompletu kończyn oraz w miarę ułożona fryzura. Podopieczni Mirosława Szymury spotkanie wygrali w "cuglach" i awans przypieczętowali.
W PROFI CREDIT Bielskiej Lidze Okręgowej zdarzają się - a wręcz są na poziomie dziennym - starcia z dramaturgią porównywalną do dobrego filmu akcji, emocji godnych finału ligi mistrzów oraz z drżeniem o końcowy wynik niczym przed kolejnymi losami bohaterówBarw Szczęścia horrorów. Przeważnie są to jednak mecze, które przed pierwszym gwizdkiem nie są szczególnie pompowane. Te z medialną otoczką często wiążą bowiem zawodnikom nogi. Dlatego najbliższe spotkanie Wisły w Bestwinie z rozpędzonym LKS-em awizujemy jako mało emocjonujące. Tak na wszelki wypadek. Goli i emocji żądny jest wszak każdy kibic.
W sezonie poprzednim, a dokładniej 20 marca w 17. kolejce, rozegrane zostały Derby Żywca na Góralu. Emocje zapowiadały się olbrzymie, wszak po jesiennym meczu, gdy na Koszarawie padł remis 2:2, w Żywcu panowało bezkrólewie. Gospodarze jednak bez zbędnego certolenia klepnęli ekipę z al. Wolności 3:0. Do przerwy miejscowi mieli dwubramkową zaliczkę, więc na drugie 45. minut zostali nieliczni. Dwa lata wcześniej w roli głównej również wystąpiła Koszarawa. Żywczanie mający wielkie szanse na awans w przedostatniej kolejce pojechali do Dankowic rozegrać bardzo ważny mecz. Pasjonat o "odpuszczeniu" nawet nie pomyślał i przejechał się po rywalu niczym samochód po nieskazitelnym asfalcie, wygrywając 6:0.
W sezonie ubiegłym, również w Dankowicach, Beskid Skoczów zgarnął mistrzostwo w przedostatniej serii gier. Oba zespoły przed meczem miały podobne szanse na awans, ale na boisku tak wyrównanie nie było. Gospodarze wyglądali jak drużyna, która zbierana była na minut kilka przed pierwszym gwizdkiem arbitra pod pobliskim sklepem, a jedynym wymogiem aby wybiec na murawę było posiadanie kompletu kończyn oraz w miarę ułożona fryzura. Podopieczni Mirosława Szymury spotkanie wygrali w "cuglach" i awans przypieczętowali.
W PROFI CREDIT Bielskiej Lidze Okręgowej zdarzają się - a wręcz są na poziomie dziennym - starcia z dramaturgią porównywalną do dobrego filmu akcji, emocji godnych finału ligi mistrzów oraz z drżeniem o końcowy wynik niczym przed kolejnymi losami bohaterów