Ta okazała się całkiem niezła, jak na obecny czas przygotowań, a przede wszystkim spore kadrowe osłabienia wskutek chorób kilku zawodników bielskich rezerw. Elementem bezapelacyjnie szwankującym jest natomiast skuteczność. W konfrontacji z Pniówkiem gospodarze wypracowali sobie niezłych szans sporo. Strzały z dystansu Sebastiana Smolarza mijały cel, podobnie obok bramki uderzał Szymon Królak, a mierzący z rzutu wolnego Mariusz Magiera ostemplował słupek. – Do 70. minuty prowadziliśmy grę, stosując atak pozycyjny i wysoki pressing. Byliśmy na pewno zespołem aktywniejszym i moim zdaniem również lepszym – ocenia trener Piotr Bogusz.

Równolegle nie sposób nie zaznaczyć faktu, że defensywie „dwójki” Podbeskidzia przydarzyła się jedna kosztowna pomyłka. Nieporozumienie golkipera z jednym z obrońców dało szansę loba napastnikowi Pniówka, czego następstwem był efektowny, choć przypadkowy gol z 7. minuty sparingu, rozstrzygający zarazem kwestię wygranej.