To właśnie te dwa kluczowe dla sukcesu w piłce nożnej elementy dały Podbeskidziu sensacyjną wygraną z Legią Warszawa. Tę pierwszą cechę posiada Aleksander Jagiełło. Tę drugą Sebastian Bartlewski, o którego obecność w składzie domagałem się w poprzednich felietonach dla „Sportowych Beskidów”. To właśnie połączenie tych dwóch „faktorów” przyniosło pokonanie mistrza Polski. Dodając do tego szczelność i konsekwencję w obronie oraz bardzo dobrą formę Richarda Zajaca. Słowakowi drużyna w ostatnim czasie naprawdę sporo zawdzięcza. Muszę mu to oddać, szczerze, bo latem nie byłem zwolennikiem jego pozostania. W zachwyt jeszcze nie wpadam, bo sezon długi, a z bramkarzem – wiadomo – może nie jak z saperem, ale … Z ostatecznym werdyktem wstrzymam się do 1 czerwca. Na razie zasługuje na brawa. iwanow_big Wiadomo, że potencjał „Górali” opiera się głównie na waleczności, zaangażowaniu i wybiegania całego spotkania. Tym bardziej szkoda było, aby w tym gronie nie mógł pojawiać się ktoś, kto dokładnie wie co zrobić, gdy pod jego nogą pojawia się piłka. Bartlewski z Legią nie miał jej przy nodze za często, ale jak już jej dotknął, coś zaczynało się dziać. Dzięki temu padła też jedyna bramka. A gdyby w bramce nie stał Dusan Kuciak, a rywalem bielszczan nie była Legia, Jagiełło wykorzystałby prawdopodobnie także dwie inne stuprocentowe sytuacje. To przecież chłopak z jedną z najlepszych w drużynie techniką uderzenia i dośrodkowania. Przy pierwszej i trzeciej okazji jakby odrobinę się zawahał. I wcale mu się nie dziwię. Nie jest to normalna sytuacja, że trzykrotnie w ciągu niespełna kwadransa możesz skarcić drużynę, która ci płaci i do której niebawem wracasz.

„Bohater” z niedzieli awansował do pierwszego składu na mecz z Zagłębiem, choć wiemy, że lepiej czuje się w roli „jokera”. Bartlewski usiadł znowu na ławce, bo Leszek Ojrzyński chyba się nie spodziewał, że to jego zespół zostanie zmuszony do prowadzenia gry. Orest Lenczyk bardzo sprytnie ustawił Lubin pod kontrę, więc odebrał Podbeskidziu jego atuty – Piotra Malinowskiego i Jagiełłę na skrzydłach. Przy braku Bartlewskiego i Adama Deji w wyjściowej „11”, kreacja nie istniała. A Dawid Abwo i Miłosz Przybecki byli niestety za szybcy dla Tomasza Górkiewicza. Pierwsza połowa i stracony gol tuż po rozpoczęciu drugiej części ustawił scenariusz tego spotkania. Zaangażowanie na plus, walka do ostatniego gwizdka także. Ale przy straconych golach zabrakło trochę większego zdecydowania, agresywniejszego ataku, odpowiedzialności za krycie przeciwnika. Można żałować, że zwycięstwem nad Legią, jak i wydostaniem się ze strefy spadkowej Podbeskidzie delektowało się tak krótko. Liga toczy się jednak tak szybko, że nie ma czego rozpamiętywać i rozdrapywać ran. W niedzielę kolejny mecz. A Rychlińskiego znów zaczyna być twierdzą. Oby ostatni mecz u siebie w tym roku był potwierdzeniem powyższego sformułowania.