Najbardziej jednostronne derby ostatnich lat – bez cienia wątpliwości tak lapidarnie określić można dzisiejszy przebieg zdarzeń w Landeku, gdzie gospodarze dla rywala zza miedzy nie mieli litości. „Po zabawie” było, gdy boiskowy zegar wybił 20. minutę. Na samym wstępie Szymon Kuś idealnie podał na 11. metr do Wojciecha Pisarka, a ten otworzył bramkowe konto całej drużyny, jak i swoje personalne. To samo w kontekście indywidualnym uczynił Karol Lewandowski, główkujący w 17. minucie wprost do siatki po centrze Bartosza Rutkowskiego z rzutu rożnego. Do „Lewego” należała także 20. minuta meczu. Iście profesorska finalizacja to następstwo rajdu skrzydłem Miłosza Misali, który przebojowo urwał się defensorom Drzewiarza.

Spójnia mecz mogła ze spokojem kontrolować również dlatego, iż nie pozwoliła jasieniczanom wykorzystać ich dobrego momentu przy jeszcze „stykowym” wyniku. Dogodną sytuacją na wyrównanie była próba Konrada Bukowczana, który przelobował Patryka Pawelę, ale futbolówkę zmierzającą do siatki w porę wybił Mateusz Wrana. Ten sam zawodnik – jak na kapitana drużyny przystało – stanął na wysokości zadania, gdy w polu karnym groźnie szarżował Kacper Mazur. – Trochę za bardzo oddaliśmy wówczas pole przeciwnikowi. Ale dzięki ofiarności i waleczności sprawiliśmy, że ten mecz nam się na całe szczęście nie skomplikował. W końcu mogliśmy odkuć się za wcześniejsze niepowodzenia, zdobywając sporo bramek po akcjach przemyślanych – komentuje Dariusz Kłus, szkoleniowiec dominatora w derbowej konfrontacji.

Pominąć nie można faktu, że w drugich 45. minutach goli outsiderowi Spójnia zaaplikowała... jeszcze więcej. W 66. minucie po przechwycie gościom całkowicie ochotę do gry odebrał Kuś, zaś w końcowym kwadransie z małym „okładem” hat-tricki prowadzące do „demolki” w stosunku 7:0 zgodnie skompletowali Pisarek i Lewandowski, puentując asysty Macieja Marka i Filipa Moiczka.

I jeszcze pomeczowe konkluzje – obie dobitnie oddające przebieg i końcowe rozstrzygnięcie derbów. – Za zwycięstwo 7:0 jest dokładnie tyle samo punktów, co w przypadku skromnego 1:0. Szacunek jednak się należy, bo nie jest łatwo strzelić aż tyle goli jakiemukolwiek rywalowi na tym poziomie ligowym – zaznacza trener landeczan. – Wstyd i hańba – krótko kwituje Ryszard Kłusek, szkoleniowiec już pogodzonych najwyraźniej z losem degradacji piłkarzy Drzewiarza.