Cóż można powiedzieć, tudzież napisać, po takim meczu. KS nie jest już tą samą drużyną, co w zeszłym sezonie. Ba, nie jest nawet tą samą ekipą, co w poprzedniej rundzie. BKS należy jednak pochwalić za odpowiednie podejście do meczu. Pełna koncentracja, zero lekceważenia niżej notowanego rywala, a co ważne - dobra skuteczność w premierowej odsłonie spotkania. 

 

“Koncert” strzelecki w 4. minucie rozpoczął Karol Lewandowski, dobrym, mocnym uderzeniem z okolic 10. metra. Chwilę później “Lewy” znów świętował bramkę, tym razem głową zamykając dośrodkowanie z rzutu rożnego Dariusza Łosia. W 18. minucie było już 3:0, gdy Mykola Markov z bliskiej odległości wykorzystał podanie od Łosia. Na tym jednak bialska Stal nie zamierzała poprzestać. 22. minuta przyniosła trafienie Matveia Yevtyschenko, który przytomnie wyprzedził linię obronę KS-u i pokonał bramkarza gości. Pomiędzy 35. a 37. minutą BKS dołożył kolejne trzy trafienia za sprawą: Markova, Lewandowskiego i Łosia. W 42. minucie Paweł Kozioł wykorzystał rzut karny po zagraniu ręką jednego z graczy KS-u, a gola do “szatni” strzelił Łoś zamieniając na gola uderzenie z rzutu wolnego. 

 

Po przerwie czerwono-żółto-zieloni nadal dążyli do kolejnych bramkowych łupów, choć skuteczność nie była już ich dominującą cechą. Na kolejną, 10 bramkę, przyszło czekać kibicom do 75. minuty. Jakub Loranc skorzystał na dograniu Markova, a ten chwilę później skompletował hat-tricka. Na 12:0 wynik podwyższył Yevtyschenko, a 13 bramkę dla BKS zdobył Kamil Dokudowiec ładnym uderzeniem. Tym samym było to ostatnie trafienie w tym spotkaniu.