
Takiego meczu w tym sezonie nie było
Za wręcz niebywały uznać należy scenariusz potyczki ligowej w Wiśle, gdzie kibice na emocje narzekać absolutnie nie mogli.
Na wstępie przyznać trzeba, że niewiele wskazywało na kanonadę, jaką zafundują sobie wzajemnie gospodarze i piłkarze z Leśnej. W 19. minucie Szymon Płoszaj przedarł się lewą flanką i płaskim strzałem dał swojej drużynie prowadzenie. Kiedy w 26. minucie Szymon Woźniczka wynik podwyższył wślizgiem, dobijając uderzenie Płoszaja w słupek, sukces WSS stosunkowo pewny i łatwy wydawał się czymś oczywistym. Nic jednak bardziej mylnego...
Nie tyle jeszcze przed nadejściem przerwy, ale tuż po bramce na 2:0, goście rozmiary strat zmniejszyli. Łukasz Łodziana w zamieszaniu wykorzystał błąd, który przy owym zdarzeniu popełnił Kacper Fiedor. – To był ważny moment meczu. Można przypuszczać, że gdybyśmy utrzymali wynik do przerwy, to nie mielibyśmy kłopotów z odniesieniem wyraźnego zwycięstwa – zaznacza trener wiślan Tomasz Wuwer.
Po powrocie drużyn na boisko działy się rzeczy co najmniej dziwne. Po godzinie Łodziana doprowadził do remisu, co na gospodarzy podziałało mobilizująco. W efekcie najpierw w 71. minucie Płoszaj skorzystał z asysty Marcina Mazurka i uderzeniem z 8. metra pokonał golkipera LKS-u, a na kwadrans przed końcem Mateusz Tomala sfinalizował kornera swojego zespołu. Zdawać by się mogło rozbicie podopieczni Seweryna Caputy odpowiedzieli – i to podwójnie. W 79. minucie Mateusz Sroka przymierzył zza „16”, a w 82. minucie hat-tricka skompletował Łodziana. Za moment z rzutu wolnego dośrodkował Sroka, a Kajetan Lach w dogodnej sytuacji nie zachował się należycie, by dać przyjezdnym nieoczekiwane prowadzenie.
To zemściło się dotkliwie i choć do finiszu meczu pozostało raptem kilka minut, to ekipa z Wisły zdążyła zaaplikować rywalowi... 3 gole, a w tzw. międzyczasie zmarnować nawet rzut karny. Kluczowy gol to bez wątpienia ten z 85. minuty. Lewym skrzydłem popędził Dorian Chrapek dośrodkował w pole karne na głowę Sz. Woźniczki, który piłkę ulokował idealnie w okienku. W minucie 89. Radosław Pietrasik wygrał pojedynek z Płoszajem, egzekwującym „11”, zaś w doliczonej części gry Gabriel Boś po samotnym rajdzie i Sz. Woźniczka dobijający próbę Chrapka w poprzeczkę ustalili rezultat na 7:4 dla WSS.
– Postronnym obserwatorom mecz mógł przypaść do gustu, ale dla trenera były to katusze z ogromną ilością pomyłek – stwierdza bez ogródek Wuwer, którego podopieczni śmiało mogli dobić do... 10 trafień. Wystarczy tu wspomnieć o słupku Płoszaja i poprzeczkach Chrapka oraz Sz. Woźniczki. – Zostaliśmy wypunktowani, choć nie byliśmy bez szans, aby coś stąd wywieźć – dało się słyszeć spod szatni pozostających w strefie spadkowej gości z Leśnej.