- Trzecie zwycięstwo z rzędu - jest ono owocem pracy wszystkich osób, które są przy klubie i drużynie. Co do samego meczu, mierzyliśmy się z zespołem bez szans na utrzymanie, ale nie było widać rezygnacji w jego grze. Mimo wysokiej, i zasłużonej wygranej, uważam, że dla nas nie był to taki łatwy mecz - przyznaje trener bialskiej Stali, Paweł Krzysztoporski. 

 

Pierwsze 20 minut spotkania było dość wyrównane. Piłkarze BKS-u adoptowali się do naturalnej murawy, z którą na co dzień nie mają do czynienia, natomiast GTS potrafił zagrozić gościom ze stałego fragmentu. Czujny za każdym razem był jednak golkiper Stali, Jan Syc. Po upływie początkowego fragmentu spotkania zarysowała się jednak przewaga gości, która została udokumentowana w 27. minucie. Wówczas to Jakub Pilch sfinalizował dośrodkowanie z rzutu rożnego Dariusza Łosia. Na tym jednak czerwono-żółto-zieloni nie zamierzali poprzestać. 10 minut później Kamil Dokudowiec golem spuentował ładną, zespołową akcję, a asystą przy tym trafieniu popisał się Jose Vinicius. Tuż przed zejściem do szatni przepiękną bramkę zdobył Łoś, który celnie przymierzył z 30. metrów w samo "okienko". 

 

Po przerwie zapał BKS-u nie zgasł. Już kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu drugiej części bialska Stal fetowała czwarte trafienie. Tym razem Vinicius z zimną krwią zrobił pożytek z podania Łosia. W 50. minucie BKS prowadził już 5:0, gdy z rzutu wolnego celnie przymierzył Pilch. I to byłoby tyle jeśli chodzi o bramkowe łupy w tym spotkaniu. Mogło być ich więcej, jednak Mykola Markov trafił w poprzeczkę, a Ryszard Borutko w dogodnej sytuacji został w ostatniej chwili zatrzymany. Bialska Stal odniosła trzecie zwycięstwo z rzędu - takiej passy w tym sezonie zespół Krzysztoporskiego jeszcze nie miał.