Wszystko zaczęło się pomyślnie dla piłkarzy z Wisły. W 9. minucie Seweryn Tatara po rzucie rożnym ulokował futbolówkę w siatce, a dodać należy, że nie była to pierwsza obiecująca w ofensywie akcja gospodarzy. Na dodatek jako pozytyw ocenić trzeba fakt, iż na zamknięcie kwadransa gry Kacper Fiedor wygrał pojedynek z egzekwującym „11” Dawidem Colikiem. Dobra passa wiślan rychło się jednakże skończyła. W 18. minucie Jakub Waleczek przegrał walkę o piłkę z Colikiem, który pewnym wolejem zrehabilitował się za zaprzepaszczony rzut karny. Rozochoceni piłkarze Górala w 25. minucie znów skorzystali na błędzie defensywy miejscowych. Mateusz Madzia źle wykonał rzut z autu, istebnianie ruszyli z kontrą, a pomyłkę mijającego się z piłką Waleczka na gola zamienił Zbigniew Małyjurek.

Rezultat 2:1 dla Górala nie rozstrzygał co jasne kwestii punktowego rozdziału, ale gdy w 54. minucie Mirosław Łacek nie pomylił się „z wapna” po przewinieniu Waleczka, sukces przyjezdnym bardzo się przybliżył. Atrakcyjności środowemu starciu dodał bez wątpienia gol kontaktowy Szymona Płoszaja z 72. minuty w następstwie podania Dawida Mazurka, ale już 120. sekund później M. Łacek nie zaniechał asysty Colika i wtórnie – jak wkrótce też się okazało bezpowrotnie – Góral „odjechał” konkurentowi.
 


W derbach okraszonych licznymi trafieniami wygrał zatem beniaminek, ale trudno określić to mianem niespodzianki. – Sami sobie skomplikowaliśmy dziś naszą sytuację. Wynik mógł być inny, ale jednak Góral zasłużenie zdobył punkty – ocenia Tomasz Wuwer, szkoleniowiec ekipy z Wisły. Ta swoje okazja miała jeszcze m.in. przy chybionej główce Tatary po „centrze” Płoszaja z rzutu wolnego oraz dobitce Tymoteusza Pilcha wprost w Dominika Polacka.

Góral także z przodu nie próżnował, by nadmienić o strzale M. Łacka w słupek przy stanie 4:2 oraz kilku próbach Colika sprzed „16”. – Nasza przewaga zarysowała się zwłaszcza w środku pola. Postawiłem dziś na zawodników doświadczonych i to zdało egzamin – cieszy się Dariusz Rucki, szkoleniowiec zwycięzców.