Jakiekolwiek przedmeczowe obawy lidera – bo i takowe w szeregach zespołu z Puńcowa były – okazały się bezzasadne. Tempo od startu rywalizacji w Wiśle narzuciło gospodarzom warunki, którym nie byli w stanie się przeciwstawić w sposób skuteczny. Wynik po raz pierwszy zmienił się w 25. minucie. Tomasz Stasiak dorzucił futbolówkę przed bramkę z rzutu wolnego, Rafał Jacak pozostał na linii, a do końca o jej trącenie powalczył Arkadiusz Szlajss. Efekt? Z najbliższej odległości zawodnik Tempa piłkę między słupkami umieścił. Niebawem wiślanie mieli najlepszą tego dnia okazję. Prostej straty dopuścił się Mikołaj Tobiasz, ale wieńczący akcję WSS strzał Szymona Płoszaja minął cel. I choć gospodarze prezentowali się nieźle i zadania faworytowi nie ułatwiali, to w 39. minucie ponownie przyszło im godzić się z ciosem. Michał Tobiasz zdołał przedrzeć się w środku pola mimo dość agresywnej postawy przeciwnika, dograł do wchodzącego w pole karne Dariusza Dziadka, który dokładnym strzałem po ziemi nie dał szans Jacakowi.

Prowadząc 2:0 przyjezdni mogli ze spokojem po powrocie na murawę realizować swój plan. Rezultat w ślad za tym co kilkanaście minut przybierał coraz lepszego widoku z perspektywy Tempa. W 55. minucie wprowadzony nieco wcześniej na boisko Dawid Okraska sprawił sporo kłopotów obrońcom WSS, ci wybili piłkę pod nogi Jakuba Legierskiego, który uderzeniem z okolic „16” zaskoczył zasłoniętego bramkarza. Całą akcję – de facto rozstrzygającą losy spotkania – zainicjował dobrym podaniem na skrzydło Rafał Adamek. W 65. minucie było już 4:0 dla podopiecznych Michała Pszczółki, a zasługa to solowej szarży i efektownego strzału pod poprzeczkę w wykonaniu Okraski. Pieczęć na wygranej Tempo postawiło w 79. minucie. Okraskę w sytuacji z pozoru niegroźnej sfaulował w obrębie pola karnego Filip Piszczek, sędzia Adrian Damaz wskazał na punkt oddalony od „świątyni” o 11. metrów, a wymierzający sprawiedliwość Legierski zupełnie zmylił Jacaka w bezpośrednim pojedynku.

Wyjątkowo późną inaugurację ligowej rundy rewanżowej puńcowianie mają więc wreszcie za sobą. O ile pewny sukces cieszy, a przewaga nad drużynami lidera ścigającego została utrzymana, tak dobre nastroje zmąciła kontuzja Adamka. Na kwadrans przed finiszem meczu bezpardonowo napastnika Tempa zaatakował Mateusz Tomala. Goście zmuszeni byli tym samym po zejściu swojego kluczowego piłkarza kończyć mecz w liczebnym osłabieniu.