- Dopiero od 25. minuty zaczęliśmy grać swoje i to przyniosło zamierzony efekt. Przede wszystkim dziękuję zawodnikom za ambicje. Chwała im za to, że potrafili się podnieść z niełatwej sytuacji i mimo niekorzystnego rezultatu walczyli do końca - mówi II trener bialskiej Stali, Jarosław Krystian

 

Nie ma co ukrywać, początkowy fragment należał do gospodarzy, którzy byli bardzo skuteczni w swoich ofensywnych próbach. W 11. minucie LKS objął prowadzenie po ładnym uderzeniu z dystansu przez jednego z zawodników, a chwilę później było już 2:0, po tym jak Sebastian Wilk z bliskiej odległości ulokował piłkę w siatce. W 23. minucie bialska Stal pokusiła się o gola kontaktowego. Remigiusz Tański oskrzydlającą akcję spuentował piękną bramką po strzale w samo "okienko". Na placu gry zrobiła się iście bokserska wymiana ciosów. W 26. minucie z rzutu wolnego celnie przymierzył Wilk, a następnie Jacek Wojtyłko przytomnie odnalazł się w zamieszaniu pod bramką rywali. Do przerwy wynik wskazywał 3:2 dla ekipy z Wisły Wielkiej. 

 

Druga część meczu miała jednego bohatera. J. Wojtyłko kontynuował formę strzelecką sprzed przerwy. W 50. minucie piłkarz BKS-u wykorzystał prostopadłe podanie z głębi pola, a 10. minut później zaskoczył golkipera gospodarzy skutecznym lobem, czym wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Na tym jednak nie poprzestał i w 63. minucie dołożył kolejne trafienie. Ostatni akcent strzelecki należał jednak do LKS-u, lecz nie zdołali oni finalnie wyrwać bialskiej Stali wygranej. 

 

Jeśli chodzi o sytuację w tabeli, BKS na tę chwilę zapewnił sobie utrzymanie, wszak na dziś z Ligi Okręgowej Bielsko-Tyskiej spadają trzy zespoły. Do końca sezonu zostało jednak trochę czasu i nieuniknione, że z "okręgówki" mogą spaść jednak cztery ekipy, biorąc pod uwagę choćby niepewny los Polonii Łaziska Górne w IV lidze śląskiej gr. 1, dlatego bielszczanie cały czas muszą mieć się "na baczności".