Jak istotne znaczenie na tym poziomie rozgrywkowym ma wykorzystywanie stwarzanych okazji strzeleckich, podopieczne Mateusza Żebrowskiego przekonały się dotkliwie. – Graliśmy dobrze i realizowaliśmy ten plan, jaki sobie nakreśliliśmy przed meczem – mówi szkoleniowiec Rekordu. Przyjezdne mogły zdobyć prowadzenie po strzale Katarzyny Jaszek, lecz na posterunku była Beata Rydlewska, czy wrzutce Klaudii Olejniczak, gdy piłka odbiła się od poprzeczki.

Drugi kwadrans spotkania przyniósł decydujące trafienia – niestety oba odnotowały gospodynie. W 20. minucie Pogoń skrzętnie wykorzystała rzut rożny, a głową do siatki uderzyła nie do obrony Klaudia Kamińska. Kolejny zysk to... stały fragment gry – tym razem bezpośredni strzał z rzutu wolnego, na który recepty nie znalazła Kinga Ptaszek, a czynnikiem w tym przypadku ważnym był niekorzystny dla bramkarki podmuch wiatru.

Jeśli „rekordzistki” miały nadzieję, że po przerwie i mobilizacji w szatni coś znacząco na ich korzyść się odmieni, musiały przełknąć zdarzenie z 55. minuty, kiedy błyskawiczna kontra tczewianek po kornerze Rekordu poprawiła rezultat. – Atakowaliśmy, mieliśmy sporo dośrodkowań w pobliże bramki przeciwniczek, ale wciąż szwankowała nasza skuteczność – dodaje Żebrowski, którego drużynę stać było jedynie na zmniejszenie rozmiarów wyjazdowej przegranej. Dośrodkowanie Magdaleny Piekarskiej zakończyło się „swojakiem” jednej z zawodniczek Pogoni. Ale że była to 84. minuta gry, bielski zespół nie miał dostatecznie dużo czasu, aby pokusić się o jakikolwiek pościg i nie dać się wyprzedzić ekipie z Tczew w aktualnej ekstraligowej tabeli.