To był jeden z tych meczów, który będzie wspominany nieco dłużej, niż te wynikające ze zwykłej ligowej „młócki”. Ocena ta ma związek ze scenariuszem, wedle którego sobotnie starcie przebiegło. Faworyt rozpoczął planowo. Wymiana podań Marcina BednarkaSebastianem Nowakiem została przechwycona przez zawodników GKS-u, a kapitan Marcin Byrtek zadbał o świetne nastroje w szeregach swojego zespołu. A zatem pewne, kontrolowane i wysokie zwycięstwo „Fiodorów”? Nic z tych rzeczy...

Niebagatelne znaczenie dla tego, co działo się w dalszej fazie spotkania miało wyrównanie, o które zebrzydowiczanie szybko się postarali. W 17. minucie krótko wyegzekwowali rzut rożny, a wykończenie wziął w swoje ręce Grzegorz Kopiec, który golkipera GKS-u mierzonym strzałem zmusił do kapitulacji. Wyrównanie jednych zmobilizowało, drugich zaś wyraźnie zdeprymowało. I tak w 28. minucie to Spójnia wyszła na prowadzenie. W niegroźnej sytuacji sfaulowały został ustawiony tyłem do bramki Paweł Kawik. Uwadze arbitra to nie umknęło, a egzekucji „z wapna” dokonał Piotr Pastuszak. Przyjezdni zadali też kolejny cios. W 38. minucie po rzucie rożnym futbolówka dotarła do M. Bednarka, który lewą nogą z 18. metrów – ani krzty nie przesadzając – zanotował jednego z najbardziej efektownych goli w swojej przygodzie z piłką. Ekipa z Zebrzydowic schodziła więc na przerwę z pokaźną zaliczką.

– Wiedzieliśmy, że otworzyć się nie możemy. Skupieni na defensywie czekaliśmy na swoje szanse i ten plan okazał się w pełni trafiony – nadmienia trener Grzegorz Łukasik. Goście przewagi już nie wypuścili. I owszem, w końcówce Mateusz Janik sforsował defensywę Spójni i zredukował dystans radziechowian, ale było za późno, aby myśleć o uratowaniu jakiejkolwiek zdobyczy. Zanim wspomniany fakt nastąpił piłkarze z Zebrzydowic mieli kilka wybornych szans, aby emocje de facto zamknąć, m.in. tuż po zmianie połów w sytuacji sam na sam z 8. metra chybił Pastuszak, a za moment równie dogodną okazję zmarnował Szymon Paluch.

– Jesteśmy rozczarowani po tym spotkaniu, ponieważ po dobrym początku meczu nie poszliśmy za ciosem, a popełniliśmy karygodne błędy indywidualne. Staraliśmy się zmienić wynik spotkania w drugiej połowie, ale po bardzo intensywnej grze nie udało się dogonić przeciwnika. Pozostaje nam w pokorze przyjąć to, co się stało, przeanalizować pewne elementy i jak najlepiej przygotować się do kolejnego spotkania – zauważa Michał Trojak, szkoleniowiec GKS-u.