
To, co ważne, to po przerwie
Kontynuuje swoją serię meczów bez porażki drużyna z Ustronia. Kuźnia wczoraj pokonała Orzeł Łękawica.
Na wyjazd do Ustronia zespół z Łękawicy udał się osłabiony. W kadrze Marcina Osmałka zabrakło lidera Roberta Mrózka oraz ważnego ogniwa defensywnego - Marcina Studenckiego. W premierowych 3 kwadransach meczu żadna bramka nie padła, choć obie drużyny miały okazje ku temu, by objąć prowadzenie.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli gospodarze. W 53. minucie Marcin Iskrzycki przymierzył z rzutu wolnego z okolic 30. metra, zaskakując Łukasza Byrtka. Orzeł szukał wyrównania, a zadanie mieli o tyle ułatwione, że w 72. minucie Jakub Fiedor otrzymał drugą żółtą kartkę i Kuźnia musiała grać w osłabieniu. Bliski doprowadzania do remisu był m.in. Grzegorz Szymoński, ale jego uderzenie głową nie przyniosło oczekiwanego efektu.
Co nie udało się przyjezdnym, powiodło miejscowym. W 84. minucie Adrian Sikora z zimną krwią wykorzystał błąd rywala i przypieczętował zwycięstwo ustronian. - Był to równy mecz, który toczył się przede wszystkim w środkowej strefie boiska. Mieliśmy okazje, by wyrównać, ale się nie udało - ocenił Marcin Osmałek, szkoleniowiec ekipy z Łękawicy.